Jak pan ocenia reakcje rynków na ostatnie decyzje banków centralnych?
Od dłuższego czasu życie inwestorów biegnie w rytmie posiedzeń banków centralnych. Rynki wysłuchują słów bankierów, ale ich reakcje są już zdecydowanie łagodniejsze niż w ubiegłym roku. Wówczas posiedzenia były bardzo wyczekiwane, a każde słowo było ważone, oglądane i interpretowane z każdej strony. Dziś, o ile nie jesteśmy w okresie publikacji ważnych danych makro czy wyników spółek, na rynkach jest spokojniej. Koncentrowałbym się jednak na czymś innym, czyli tym, jak wyglądają dziś oczekiwania co do kształtowania się polityki monetarnej banków centralnych w kolejnych kwartałach, a co, faktycznie zrobią bankierzy centralni.
Wyceny zakładają, że dość szybko przejdziemy do obniżek stóp.
Tak, dlatego chcę zwrócić uwagę na dysproporcję między scenariuszem zakładanym przez rynki, a tym, co faktycznie bankierzy centralni mogą zrobić i jak będzie się kształtować polityka monetarna. Tu jest większe pole do niespodzianek w okresie średnioterminowym niż ewentualne krótkoterminowe zaskoczenia z obecnie odbywających się posiedzeń banków centralnych. W tym kontekście widzę zagrożenie zbyt optymistycznie nastawionych rynków. Proces przejścia od ostatniej podwyżki stóp do pierwszej obniżki, będącej początkiem długotrwałego cyklu, może być dłuższy niż dziś to wynika z wycen obligacji. A to byłoby pokłosiem uporczywości inflacji, która oczywiście będzie spadać, ale do celu nie będzie tak łatwo dojść jak się dziś wielu wydaje.
Czytaj więcej
Zarządzający z początkiem maja przenoszą ciężar portfeli na stronę dłużną, jednak papiery udziałowe nadal zajmują ich główną część.