Kiedy minister finansów mówi o zwolnieniu podatkowym, brzmi trochę jak kelner wychwalający specjalność zakładu. Słuchasz go z uwagą, a jednocześnie zastanawiasz się, w czym tkwi haczyk.
Nie inaczej było tym razem. Sceptycy znaleźli słabe strony propozycji ministerstwa, ale jest też grupa inwestorów, którym przypadnie ona do gustu.
Mikołaj w sierpniu
OKI oferują inwestorom indywidualnym możliwość inwestowania do 100 tys. zł bez obowiązku płacenia podatku od zysków kapitałowych i jakichkolwiek innych. Ograniczeniem jest też maksymalny udział lokat i obligacji oszczędnościowych skarbu państwa w aktywach – nie może przekroczyć 25 proc. Jednak ograniczenie nie dotyczy rynkowych instrumentów dłużnych, takich jak obligacje skarbowe, korporacyjne czy komunalne. Inwestorzy mogą więc inwestować w relatywnie bezpieczne instrumenty dłużne (wśród nich także w listy zastawne, które uzyskują wyższe oceny ratingowe nawet od obligacji skarbowych) jak do tej pory, tyle że od wypłacanych odsetek nie zapłacą podatku.
Czytaj więcej
Jeśli wyobrazimy sobie sytuację, w której grupa bankowa pod parasolem OKI zaoferuje dostęp do obligacji oszczędnościowych, lokat i np. listów zastawnych, to taki zestaw instrumentów zaoferuje rentowność porównywalną do 6,5-6,8 proc. brutto bez zwolnień podatkowych.
Aktualne średnie oprocentowanie obligacji korporacyjnych notowanych na Catalyst (z wyłączeniem papierów bankowych i nominowanych w EUR) to 9,2 proc. i wartość ta będzie spadać. Niektóre serie obligacji nie weszły jeszcze w okresy odsetkowe uwzględniające pierwszą tegoroczną obniżkę stóp procentowych (w maju), a większość kuponów nie uwzględnia jeszcze obniżki lipcowej. Jeśli przyjąć, że średnie oprocentowanie obligacji korporacyjnych wynosi 8,5 proc. (3,6-3,75 pkt proc. ponad WIBOR), to roczny podatek od zainwestowanych w nie 100 tys. zł wyniósłby 1 615 zł. I tego właśnie podatku można będzie dzięki OKI uniknąć, a dowolność wpłat i wypłat pozwoli inwestorom na uniknięcie przekroczenia limitu 100 tys. zł aktywów.