W II kwartale emitenci korporacyjni niewywodzący się z sektora finansowego, przeprowadzili łącznie 60 emisji obligacji wobec 50 w I kwartale i 65 emisji przed rokiem. Pod względem liczby przeprowadzonych ofert trudno mówić o jakimś wyjątkowym okresie. Licząc od 2021 r. emitenci przeprowadzają średnio 75 emisji kwartalnie (pomijając weekendy, daje to średnio jedną ofertę każdego dnia), a mediana to 73 emisje. Od pięciu kolejnych kwartałów rynek pierwotny plasuje się poniżej tej średniej, po raz ostatni wyższą od średniej liczbę ofert przeprowadzono w IV kwartale 2023 r. (106). Oczywiście, można też uznać, że to ponad setka emisji zrealizowanych w trakcie jednego kwartału jest ewenementem (do tej pory takie sytuacje zdarzyły się tylko dwukrotnie).
Jednak statystyki dwunastomiesięczne nie pozostawiają złudzeń. W ciągu ostatnich czterech kwartałów emitenci przeprowadzili łącznie 234 emisje obligacji i jest to wartość najniższa w historii (dość krótkiej, ale jednak). Liczba ofert spada i to dość gwałtownie. Od I kwartału ubiegłego roku, łączny spadek przekracza już 30 proc., jest to więc ubytek zauważalny.
Czytaj więcej
Elementem wpływającym na wycenę ryzyka kredytowego jest nie tylko spadająca liczba i wartość emisji obligacji, ale także coraz niższa liczba defaultów. Według danych serwisu Obligacje.pl, wskaźnik niespłaconych obligacji spadł na koniec czerwca do 1,1 proc., co jest trzecim najlepszym wynikiem w historii. W 2022 r. wskaźnik spadł jednorazowo do 0 proc., co oznaczało, że wszystkie obligacje notowane na Cataliście i zapadające we wcześniejszych 12 miesiącach zostały wykupione w terminie lub przed terminem zapadalności.
Jakość, nie ilość?
Długo można było sądzić, że mniejsza liczba emisji rekompensowana jest inwestorom zwiększoną wartością poszczególnych emisji i do pewnego stopnia rzeczywiście tak jest.