Polski rząd nie chce podatku od ogrzewania

Nie wprowadzać albo przynajmniej zmienić - polski rząd zaostrza stanowisko wobec systemu ETS2, czyli tzw. unijnego podatku od ogrzewania. Nowa opłata ma wejść w życie za 2 lata, czyli w roku wyborczym, do czego nie chce dopuścić Donald Tusk.

Publikacja: 03.07.2025 06:00

Premier Donald Tusk

Premier Donald Tusk

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Chodzi o rozszerzenie tzw. systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2, który od 2027 r. miałby objąć także gospodarstwa domowe, transport drogowy, a także mniejszy przemysł. Zgodnie z tym planem, przedsiębiorstwa sprzedające paliwa kopalne w tych sektorach będą musiały nabywać uprawnienia do emisji CO2. A to wprost przełoży się na wzrost kosztów ogrzewania np. domów jednorodzinnych oraz na ceny paliw. Według wyliczeń ekspertów banku ING, zakup uprawnienia do emisji jednej tony CO2 za ok. 45 euro przełoży się na wzrost ceny litra benzyny o 46 gr. i o 54 gr. za litr oleju napędowego. W przypadku kosztów ogrzewania węglem mogą one wzrosnąć – przy takiej samej cenie za uprawnienie – o 44 zł za MWh, a węgla nawet o 400 zł za tonę. I będą one rosły wraz ze wzrostem ceny uprawnień do emisji CO2 na rynkach, co ma zachęcić do redukcji emisji nie tylko przez duży przemysł i energetykę jak to jest obecnie (EU ETS 1), ale także te mniejsze podmioty.

Polska nie chce ETS2

Jeszcze do niedawna rząd nieśmiało komunikował, że chce odwleczenia w czasie wejścia w życie systemu ETS2 o trzy lata, a więc do 2030 r. Teraz, jak wynika z nieoficjalnych informacji „Parkietu”, rząd najchętniej w ogóle nie zgadzałby się na wprowadzenie systemu, a przynajmniej w takiej formie jak obecnie. – Zapisy dotyczące ETS2 nie mogą wejść w roku wyborczym. Wszyscy są tego świadomi. Takie jest oczekiwanie premiera, inaczej mogą polecieć głowy – słyszymy nieoficjalnie od osób z kręgów rządowych. Bardziej dyplomatyczne głosy oficjalne podążają w tym samym kierunku. Wiceminister klimatu i środowiska Krzysztof Bolesta, odpowiedzialny w resorcie m.in. za sprawy europejskie mówi „Parkietowi” o konieczności przemyślenia tego systemu ponownie. – Uważamy że ETS2 jest systemem zbędnym z punktu widzenia transformacji energetycznej. Mamy inne narzędzia redukcji, które obowiązują i te dodatkowe obciążenia obywateli są niepotrzebne – mówi Bolesta. Dodaje jednak, że system został już uzgodniony w 2023 r. w czasach gdy rządziło Prawo i Sprawiedliwość bez żadnych zabezpieczeń, a „radykalne jego zmiany będą trudne, bo wymagają większości państw UE i Komisji Europejskiej”.

Nieśmiały sukces polskiej prezydencji w UE

Podczas polskiej prezydencji w UE resort klimatu starał się stworzyć koalicję państw wspierających zmiany w ETS 2 jeszcze przed jego wdrożeniem. Owocem tych działań – na ostatniej prostej prezydencji – miał być list 16 krajów UE (w tym Polski i Niemiec), o konieczności złagodzenia tego mechanizmu. Biorąc pod uwagę liczbę krajów, które podpisały się pod tym listem, dysponują one razem kwalifikowaną większością głosów, co jest silnym sygnałem dla KE. Kraje członkowskie domagają się większej kontroli, aby ceny EU ETS 2 za szybko nie wzrosły. – List do Komisji podpisany przez koalicję państw opisuje zmiany, nad którymi pracujemy. Mają ograniczyć skutki społeczne nowego systemu, m.in. przez kontrolę cen i większą przewidywalność rynku – mówi wiceminister Bolesta. Jak podkreśla, dla Polski to podstawowe zabezpieczenie, na wypadek gdyby zablokowanie wdrożenia ETS2 nie uzyskało niezbędnej większości w UE.

Czytaj więcej

Unijny pakiet nie poprawi losu przemysłu i energetyki

Maciej Burny z firmy doradczej Enerxperience, który był m.in. sekretarzem i członkiem rady zarządzającej Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej w latach 2012–2018 podkreśla, że z punktu widzenia polskich postulatów, w stanowisku nie ma nic o odsunięciu wejścia w życie systemu ETS2 o kilka lat.

– Dla polskiego rządu ważne będzie jednak w ogóle rozpoczęcie tej dyskusji w KE, bo pozwoli to na formalne otwarcie procesu zmian w tym prawie. Da to szansę na przeforsowanie polskiego stanowiska, choć na razie nie widać szerszego wsparcia dla opóźnienia ETS2 – mówi Burny.

Innym działaniem zabezpieczającym, do którego polski rząd przekonuje UE, jest odsunięcie w czasie rozliczeniowej części ETS2 o trzy lata. – Chcemy się lepiej przygotować, zadbać o ludzi i o gospodarkę. Takie rozwiązanie oznaczałoby niemalże od zaraz środki na wsparcie Polek i Polaków w ocieplaniu ich domów i na wymianę samochodów na zeroemisyjne – mówi wiceminister Krzysztof Bolesta. I dodaje, że w Polsce co roku wymieniane są dziesiątki tysięcy źródeł ciepła, a na drogi trafiają kolejne zeroemisyjne pojazdy, więc Unia powinna docenić ten wysiłek Polski.

Szanse na wejście w życie postulatu mechanizmu kontroli cen, który znalazł się w liście do KE, Bolesta ocenia wysoko. To ma być jednak tylko pierwszy krok, który ma otworzyć Polsce w wersji maksimum porzucenia tego rozwiązania w ogóle. – Teraz przechodzimy do walki o bardziej fundamentalne zmiany w systemie. Do rozmów na ten temat wykorzystaliśmy ostatnią Radę Europejską. Od lipca, kiedy już nie będziemy pełnić roli prezydencji UE, nasza walka o kolejne zmiany będzie bardziej bezpośrednia – mówi.

W ostatnich dniach również Cypr – podobnie jak wcześniej Polska czy Estonia – wezwał do rozważenia zawieszenia lub odroczenia ETS2, wskazując na napięcia geopolityczne, wysokie ceny energii i ryzyko spadku konkurencyjności UE. – W obecnych warunkach gospodarczo-politycznych postulaty dotyczące mechanizmów ochronnych i elastycznego podejścia do harmonogramu systemu nie tracą na aktualności. Coraz więcej państw członkowskich widzi, że utrzymanie społecznej akceptacji dla ETS2 będzie możliwe tylko wtedy, gdy system zostanie wdrożony w sposób realistyczny, przewidywalny i sprawiedliwy – mówi Robert Jeszke, zastępca dyrektora ds. zarządzania emisjami w Instytucie Ochrony Środowiska - Państwowym Instytucie Badawczym (IOŚ-PIB).

Czytaj więcej

Zielona transformacja będzie winna blackoutów?

Wyzwanie ETS2

Eksperci podkreślają ryzyka związane z ETS2. Były minister środowiska Marcin Korolec uważa, że nie jest to czas i miejsce na takie rozwiązania. - Jeżeli jednak liderzy polityczni uważają, że ten system handlu uprawnieniami do emisji CO2 w sektorach transportu i ogrzewania budynków należy utrzymać, to powinniśmy wprowadzić do niego wiele zmian. Nowy system musi zapewniać niską cenę uprawnień, a w przypadku polskich gospodarstw domowych używających węgla do ogrzewania, ETS2 powinien zostać w ogóle wyłączony – proponuje. To ta grupa jest w Europie najbardziej narażona na wzrosty cen ogrzewania. Prognozy niezależnych think tanków, wskazują że wzrost kosztów właścicieli domów jednorodzonych może sięgnąć nawet 140 proc. wobec dzisiejszych cen.

Na systemie ETS2 może ucierpieć także mały i średni przemysł. - Z punktu widzenia wysokich kosztów paliw i energii, ponoszonych już obecnie przez firmy w Polsce, kolejny czynnik ich wzrostu, jakim niewątpliwie będzie system ETS2, wymaga zastanowienia i i analizy skutków. Jego bezrefleksyjne wprowadzenie przyniesie kolejne problemy i pogłębi kryzys w gospodarce – ocenia Henryk Kaliś, prezes Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii oraz prezes Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu. Wskazuje jednocześnie na postulaty branży, aby ograniczyć spekulacje na rynku EU ETS poprzez wyłączenie z tego handlu instytucji finansowych. – Mimo to dla przemysłowych odbiorców energii elektrycznej, ważniejsze od ograniczenia zmienności cen EU ETS, jest redukcja wysokości cen uprawnień – dodaje Kaliś

Energetyka
Rozmowy ZE PAK–PGE bez szczęśliwego finału
Energetyka
PGE nieoczekiwanie nie przejmie projektu elektrowni od ZE PAK
Energetyka
Wnioski z hiszpańskiej awarii: dostawy prądu mają być zabezpieczone
Energetyka
Wiatraki i mrożenie cen prądu mogą jednak wrócić do Sejmu
Energetyka
Poprzedni zarząd PGE bez absolutorium
Energetyka
Elastyczne oferty sprzedaży energii wchodzą na rynek