28 kwietnia na Półwyspie Iberyjskim doszło do ogromnej awarii systemu energetycznego. Dostawy prądu zostały wstrzymane bądź poważnie zakłócone na sporej części terytorium Hiszpanii oraz Portugalii. Skutki awarii były odczuwalne też w południowej Francji. Sparaliżowana została praca lotnisk, kolei i systemów sterowania ruchem drogowym. Szpitale musiały uruchomić awaryjne generatory, a elektroniczne systemy płatności przestały działać. Chaos związany z tą awarią doprowadził do śmierci co najmniej siedmiu osób. Przyczyny załamania iberyjskiego systemu energetycznego nie są jeszcze oficjalnie znane. Wiadomo, że blackout zaczął się po tym, jak w ciągu pięciu sekund w wyniku trzech niewyjaśnionych awarii zabrakło w sieci 2,2 GW. Gwałtownie spadła częstotliwość prądu, a kolejne elektrownie były automatycznie wyłączane z sieci. Niektórzy podejrzewają, że doszło do cyberataku lub innej formy wrogiego sabotażu. Inni obwiniają o energetyczne zaniedbania hiszpańskie socjalistyczne władze, które przestawiają kraj na zieloną energię. Choć wielu ekspertów gwałtownie zaprzecza temu, by blackout został spowodowany przez niestabilną energetykę odnawialną, to już jest postrzegany jako argument przeciwko szybkiemu dążeniu do neutralności klimatycznej w Europie.
Czytaj więcej
W nowej strategii Grupy PGE do 2035 r. założyliśmy nakłady inwestycyjne na poziomie 235 mld zł. Większość z tych środków, które planujemy przeznaczyć na inwestycje w dystrybucję, morską energetykę wiatrową i elektrownie gazowe, trafi do polskich przedsiębiorstw. Przełoży się to na zwiększenie wyniku EBITDA Grupy PGE do 30 mld złotych – mówi prezes PGE Dariusz Marzec.
Fatalny eksperyment
Energetyka odnawialna dynamicznie rozwijała się w Hiszpanii w ostatnich dekadach. Trudno się temu dziwić, gdyż kraj ten posiada sprzyjający jej, słoneczny klimat. O ile w 2004 r. z odnawialnych źródeł energii produkowano tylko 18 proc. prądu w tym kraju, o tyle w 2014 r. 40 proc., a w 2024 r. 57 proc. Oczywiście ich udział w produkcji prądu bywał wyższy w słoneczne i wietrzne dni. 16 kwietnia 2025 r. Red Electrica, czyli kontrolowany przez państwo operator hiszpańskiej sieci elektrycznej, chwaliła się, że po raz pierwszy w historii źródła odnawialne pokrywały 100 proc. popytu na elektryczność. Wiatr zapewniał 46 proc., Słońce dawało 27 proc., elektrownie wodne 23 proc., a biogazownie oraz pozostałe źródła odnawialne 4 proc. Jak to wyglądało w dniu wielkiego blackoutu? 59 proc. prądu zapewniały panele słoneczne, 12 proc. turbiny wiatrowe, 11 proc. reaktory jądrowe, a 5 proc. elektrownie zasilane gazem ziemnym.
Krytycy „zielonej transformacji” wskazują, że przyczyną awarii mogło być to, że źródła odnawialne nagle zaczęły dostarczać zbyt dużo lub zbyt mało prądu do sieci, co spowodowało dużą niestabilność sieci i serię automatycznych wyłączeń jej elementów. Owszem, „zielone” źródła energii są ogólnie mniej stabilne od energetyki atomowej czy opartej na paliwach kopalnych. Brakuje jednak danych wskazujących, czy w tym konkretnym przypadku to one rzeczywiście zawiniły. Podejrzenia wywołują za to tłumaczenia hiszpańskich władz. Twierdzą one, że w sieci nagle zabrakło 2,2 GW prądu, choć część specjalistów wskazuje, że sieć była przygotowana na nagły spadek mocy o 3 GW. Tuż przed awarią hiszpańska sieć energetyczna była zasilona 32 GW prądu, podczas gdy popyt krajowy wynosił 25 GW, 2,6 GW eksportowano do Portugalii, 0,87 GW do Francji, a 0,78 GW do Maroka. Hiszpański premier Pedro Sanchez początkowo mówił natomiast, że w ciągu pięciu sekund w sieci zabrakło aż 15 GW. Jak było rzeczywiście?