Rozmawiamy w poniedziałek po szczycie na Alasce, gdzie Donald Trump i Władimir Putin rozmawiali o przyszłości Ukrainy, a tak naprawdę o przyszłości Polski i Europy. Pierwsze pytanie musi więc dotyczyć reakcji rynków finansowych na tak doniosłe spotkanie, jak one na to zareagowały?
Rynki finansowe nie zareagowały, ponieważ to spotkanie nie wnosiło nowych informacji do tego, co już wiedzieliśmy. Rzeczywiście jest pewien niesmak, wyczuwalne jest rozczarowanie, ponieważ były pewne nadzieje, że zostaną choć zaproponowane długoterminowe rozwiązania problemu. Niestety to, co przedstawiono mediom po spotkaniu, jest jednak powieleniem dotychczasowych propozycji obu stron. Wszyscy się zgadzają, że czas ten konflikt skończyć, ale na jakich warunkach? Tutaj widać odmienne punkty widzenia, z jednej strony Stany Zjednoczone dążą w pewnym sensie do jakiegokolwiek zakończenia konfliktu, na szali jest tu wizerunek polityczny prezydenta USA, bo składał przedwyborcze obietnice, że konflikt będzie zakończony w ciągu kilku dni.
Jakie znaczenie ta rozmowa miała dla rynków naszego regionu?
Nasz kraj jest mocno wyeksponowany, jeśli chodzi o wrażliwość inwestorów na czynnik ukraiński. Nasz rynek kapitałowy jest papierkiem lakmusowym tego, jak poważnie odbierane są decyzje zapadające w temacie ukraińskim. Z jednej strony nasz parkiet również może być mocno wyeksponowany, jeśli chodzi o docelową odbudowę Ukrainy, są tu wielkie nadzieje części spółek na uczestniczenie w tym stawaniu naszego sąsiada na nogi po wojnie. Natomiast z drugiej strony napływ kapitału na rynek walutowy i na rynek obligacji jest mocno połączony z sentymentem i na dobrą sprawę – dzisiaj tego napływu kapitału do Polski nie widzimy. Więc reakcja rynków jest niewyraźna, dlatego że to spotkanie nie przyniosło żadnych przełomowych informacji, ale poniedziałkowe spotkanie przywódców Unii Europejskiej z prezydentem Stanów Zjednoczonych być może będzie bardziej wskazywało na tę czerwoną linię, która jest akceptowalna dla Zachodu i Ukrainy. Natomiast na ten moment strona rosyjska prezentuje dość buńczuczną postawę.
Czy Putin nie ma jednak powodów do tej arogancji, skoro po trzech latach wojny, prezydent USA wita go z czerwonym dywanem?
Owszem, schodzimy na poziom analizy politycznej. Sam fakt, że po trzech latach została przełamana izolacja tego kraju i Putin spotkał się osobiście z przywódcą Zachodu, prezydentem Stanów Zjednoczonych jest znamienny. Wszystko wskazuje na to, że starania Zachodu co do izolacji i wywarcia presji ekonomicznej na Rosję nie były skuteczne. Ale też, mówiąc uczciwie, pierwsze sankcje nakładane na Federację Rosyjską były dosyć komiczne. Dopiero po trzech latach zapadło kilka istotnych decyzji, które mogły ekonomicznie zaboleć Rosję.
Które decyzje były dotkliwe dla Rosji?
Wszystkie związane z ograniczeniem eksportu surowców, ograniczeniem ceny ropy naftowej, odgórne ustawienie pułapu na cenach, po których może być handlowana ropa naftowa oraz ograniczenie relacji handlowych z partnerami Rosji. To ograniczenie pośrednie i ograniczenie możliwości handlowania ropą naftową na rynku, w tym także na rynku szarym. To był dotkliwy cios dla Indii, ponieważ ze śladowego klienta kupującego ropę naftową z Rosji, Indie stały się wiodącym kupcem i handlarzem rosyjską ropą. Tania ropa z Rosji napędza rozwój gospodarki indyjskiej, ale nie ma co się oszukiwać, że część ropy była odsprzedawana i trafiała na rynek globalny.