– Mimo zainteresowania ze strony inwestorów, nie było możliwości osiągnięcia ceny, którą moglibyśmy uznać za odzwierciedlającą wartość spółki – tłumaczy Alfredo Goyanes, prezes Eetek.
W ofercie publicznej znalazło się 11,2 mln akcji – w tym 9 mln stanowiły nowe papiery. Cena maksymalna wynosiła 32 zł. Istniejące walory sprzedawał główny akcjonariusz, Dexia-FondElec Energy Efficiency & Emission Reduction Fund. – Ze względu na fakt, że obecne warunki rynkowe w Europie nie pozwalają uplasować emisji po oczekiwanej cenie, zdecydowaliśmy się jej nie przeprowadzać – mówi Francisco Hoyos, dyrektor FondElec, firmy zarządzającej funduszem Dexia.
Dlaczego Eetkowi się nie udało? – Na pewno nie można powiedzieć, że sentyment inwestorów do energetyki, a szczególnie odnawialnej, osłabł. Szczególnie zważywszy na rosnące wymagane udziały zielonej energii – mówi Paweł Puchalski, analityk BZ WBK.
Dodaje, że Eetek był zapewne porównywany ze spółką PEP, która już dała się poznać inwestorom z dobrej strony. – Inwestorzy mieli zatem do wyboru: albo PEP, czyli dobra i znana spółka, która wywiązuje się ze swoich prognoz, albo Eetek, czyli spółka kompletnie nieznana, choć potencjalnie może również dobra – mówi Puchalski.
Eetek działa w Europie Środkowo-Wschodniej. Jego najważniejsze spółki zależne zlokalizowane są na Węgrzech i w Polsce. Grupa planuje inwestycje o łącznej wartości 171 mln euro (m.in. w farmy wiatrowe, ogniwa fotowoltaiczne oraz elektrownie biogazowe).