Niedźwiedzie na rynku amerykańskim przeżywały chwilę radości. Właściwie chwilkę. Tamtejsze indeksy wyznaczyły wczoraj nowe minima trwającego obecnie spadku cen. W ostatnich godzinach sesji wszystko się zmieniło. Popyt ponownie się zaktywizował i podniósł ceny windując SP500 i Nasdaq z czeluści minusów na plusy. Nie są one wielkie, ale taka akcja pewnie spodoba się naszym graczom, którzy będą zapewnie podbudowani wczorajszą końcówką na naszym rynku.

O ile początek sesji może dokonać się blisko poziomu wczorajszego zamknięcia, to dalsza część notowań może być mniej optymistyczna. Zauważmy, że wczorajszy wzrost był reakcją na dane makro w USA. Owszem, dane okazały się dobre, a nawet lepsze od prognoz, co właściwie dla graczy jest rzeczą ważniejszą. Niemniej nie były one w stanie wyraźnie podnieść wycen na rynku akcji. Ceny w ramach pierwszej reakcji osiągnęły poziomy, do których w czasie reszty sesji nie udało się już dotrzeć. Można więc powiedzieć, że rynek amerykański uodpornił się na dobre dane, co nie jest wiadomością pomyślną dla grających na zwyżkę tamtejszych cen. Dla naszych graczy zapewne także nie, bo przecież nasz rynek nie będzie sobie radośnie zyskiwał, gdy za oceanem będzie przeważała podaż.

Zresztą co do notowań na naszym rynku to przedłużająca się walka podaży z popytem jest tak naprawdę wynikiem ostrożności sprzedających, a nie wielkiej siły popytu. Swoją rolę pewnie tu odgrywa fakt, że o korekcie spadkowej mówiło się już od jakiegoś czasu i gdy się ona w końcu pojawiła, to jej skala nie jest wielka. Potencjał spadku jest wyraźnie ograniczony przez fakt, że był on oczekiwany. Teraz przecena jest wykorzystywana przez graczy, których na rynku nie było, do dokonywania zakupów. Gdzie tu miejsce na zaskoczenie? Może będzie nim brak powrotu do wzrostu? Na razie poczekajmy na rozstrzygnięcie tematu wsparcia.