Sesja rozpoczęła się od zwyżki kontraktów na WIG20 o ponad 30 pkt. Tym samym już na początku dnia pojawiła się obawa, że potencjał byków na ten dzień został już wyczerpany. Obawa ta została potwierdzona przez późniejsze notowania. Od otwarcia ceny kontraktów powoli się osuwały. Skala zwyżki względem piątkowego zamknięcia systematycznie malała, ale ostatecznie plusy nie zostały zniwelowane.

Próba analizy tego, co działo się na rynku, w kontekście perspektyw zmian cen na kolejnych sesja jest obarczona znaczącym ryzykiem błędu. Ruchy rynku, które nie są poparte obrotami, siłą rzeczy są mało wiarygodne. Niemniej, jeśli zapomnieć o obrotach, można założyć, że poniedziałkowa sesja pokazała, że na rynku jest widoczna chęć wykreślenia odbicia. Problem w tym, że na razie aktywność kupujących sprowadziła się do wysokiego otwarcia, a to jest stanowczo zbyt mało. Wysokie otwarcie nie wymaga kapitału, a już utrzymanie poziomu cen z takiego otwarcia już tak – i właśnie tego kapitału zabrakło. Stąd wniosek, że niewiele wskazuje na to, by ta poprawa wycen była skutkiem powrotu do trendu wzrostowego. Więcej przemawia za tym, że to tylko korekta w ramach bardziej rozbudowanej korekty spadkowej.