Nowe progi na poziomie 40 i 50 proc. PKB chroniące nas przed niekontrolowanym przyrostem długu zastąpiłyby obecne zapisane w ustawie o finansach publicznych na poziomie 50 i 55 proc. zadłużenia w relacji do PKB.
– Jest przygotowywana taka propozycja – uzasadnia Paweł Arndt, szef Sejmowej Komisji Finansów Publicznych z PO. – Byłoby to jednak możliwe wyłącznie w sytuacji, gdyby Bruksela zgodziła się na odliczanie od poziomu zadłużenia kosztów reformy emerytalnej. Polska od dłuższego czasu zabiega o taką możliwość. Rząd wystosował nawet list w tej sprawie do Komisji Europejskiej. Zwrócono w nim uwagę na dyskryminację krajów, które przeprowadziły kosztowne zmiany i teraz są za to karane wyższym poziomem długu. Dziś w Brukseli minister finansów Jacek Rostowski po raz kolejny będzie negocjował zmianę sposobu liczenia długu.
Gdyby odniósł sukces, dług publiczny na koniec roku mógłby być nawet o około 284 mld zł, czyli 20 proc. PKB, niższy od szacowanego, według zasad krajowych, na poziomie 750,8 mld zł. Różnica to nie tylko kwota, która trafia do OFE, ale też np. suma, o jaką dług publiczny byłby niższy, np. gdyby nie obowiązywało zwolnienie z płacenia składki emerytalnej po przekroczeniu 30-krotności średniej płacy brutto. Zadłużenie w relacji do PKB sięgałoby 33,2 proc., a nie – jak planuje obecnie rząd – 53,2 proc. PKB. – Wówczas progi mogłyby zostać obniżone do 40 i 50 proc. – wyjaśnia Arndt. – Dzięki temu finanse znalazłyby się pod większą kontrolą.
Zdaniem Janusza Jankowiaka, ekonomisty Polskiej Rady Biznesu, taki pomysł nie może być łączony z jakimikolwiek próbami zmian w przekazywaniu składek do otwartych funduszy emerytalnych: – Jeśli rząd będzie jednocześnie chciał zmieniać zasady transferów składek do funduszy, to zamknie nam definitywnie drogę do negocjacji w sprawie uwzględniania kosztów reformy przy liczeniu długu.
W ocenie Witolda Orłowskiego, ekonomisty Pricewater- houseCoopers, najważniejszym argumentem podnoszonym przez polski rząd dla przekonania Komisji Europejskiej do zmian zasad liczenia zadłużenia powinno być równe traktowanie wszystkich członków wspólnoty. – Ci, którzy reformy nie przeprowadzili, zadłużenie mają niższe, nie możemy więc być karani za to, że ulepszyliśmy nasz system – wyjaśnia Orłowski.