Yngve Slyngstad, szef norweskiego funduszu państwowego, którego zasoby finansowe sięgają 890 miliardów dolarów, twierdzi, że ryzyko wynikające z polityki pieniężnej banków centralnych nigdy nie było tak wielkie jak obecnie. Podobnie jak większość globalnych inwestorów także i ten gracz próbuje bezpiecznie poruszać się po nieznanym terenie zaminowanym przez banki centralne, które bezprecedensową stymulacją próbują rozruszać niemrawą gospodarkę. I pobudzić wzrost cen.
- Polityka pieniężna wpływa na ceny rynkowe w takim stopniu, że ona sama stwarza ryzyko, które trzeba monitorować - ostrzega Slyngstad. Podkreśla, że obecnie inwestorzy bardziej niż kiedykolwiek koncentrują swoja uwagę na zmianach polityki pieniężnej.
W marcu norweski fundusz ujawnił, że próbuje zarobić na polityce Europejskiego Banku Centralnego m.in. poprzez zakup obligacji hiszpańskiego rządu.
W 2014 roku norweski Rządowy Globalny Fundusz Emerytalny ( (GPFG) zarobił 7,6 proc., najmniej od 2011 r., kiedy to zanotował stratę. Rząd norweski upoważnił tę instytucje do ulokowania 60 proc. aktywów w akcjach, 35 proc. w papierach dłużnych i 5 proc. w nieruchomościach.
Obecnie fundusz z Oslo aktywizuje się na rynkach afrykańskich, gdzie próbuje zarobić na szybkim wzroście gospodarczym. Do niedawna koncentrował się na Afryce Południowej, ale teraz okazji inwestycyjnych szuka także na północy i zachodzie kontynentu. Slyngstad ujawnił, że fundusz, którym kieruje obecny jest w Kenii i Nigerii, Maroku, Egipcie oraz wchodzi do Tunezji. Inwestycjami tymi zajmują się zewnętrzni zarządzający