Zakończenie zimnej wojny wiązało się z natężeniem procesów offshoringu w gospodarce światowej, w wyniku których znaczna część produkcji przemysłowej została przeniesiona z krajów rozwiniętych do państw industrializujących się, w szczególności Chin. Na przestrzeni XXI w. hiperglobalizacja przyczyniła się jednak do licznych napięć, znajdujących ujście podczas kryzysów społeczno-gospodarczych, wojen handlowych, pandemii COVID-19 czy też wojny w Ukrainie. Podczas gdy rosnąca liczba krajów wyraża niezadowolenie z dotychczasowego przebiegu globalizacji, jednym z najwyraźniejszych przykładów jej kontestacji jest współpraca Brazylii, Rosji, Indii, Chin i Republiki Południowej Afryki w ramach grupy BRICS. Kraje te otwarcie przeciwstawiają się istniejącemu porządkowi świata kierowanemu przez Stany Zjednoczone i promują multilateralizm – co w ich rozumieniu oznacza przede wszystkim koniec dominacji świata zachodniego w światowej gospodarce.
Coraz donośniejszy głos krajów BRICS wynika bezpośrednio z ich umacniającej się pozycji – a co za tym idzie rosnących ambicji – w gospodarce światowej. W latach 2000-2020 udział krajów BRICS w światowym eksporcie dóbr i usług wzrósł z 6,7 proc. do 17,5 proc., co miało miejsce kosztem krajów G7, których udział spadł z 46 proc. do 31,9 proc. Podobnie sytuacja wyglądała w przypadku przyjmowanych bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) – w tożsamym okresie udział krajów BRICS wzrósł z 5,7 proc. do 25,9 proc., zaś udział krajów G7 spadł z 51,8 proc. do 24,3 proc. Wszystko to przyczyniło się także do znacznego przetasowania na liście „Fortune Global 500” – w latach 2000-2020 liczba firm pochodzących z krajów BRICS wzrosła z 15 (3 proc.) do 142 (28,4 proc.), podczas gdy liczba firm pochodzących z krajów G7 spadła z 408 (81,6 proc.) do 271 (54,2 proc.).
Pewien punkt przełomowy miał miejsce w okolicach 2020 r. W związku z doniosłym wpływem pandemii COVID na funkcjonowanie gospodarki światowej na znaczeniu zaczął przybierać trend nearshoringu, mający na celu ograniczanie ryzyka poprzez skrócenie łańcuchów dostaw rozciągniętych po całym świecie. Po rosyjskiej agresji na Ukrainę coraz częściej można się było również spotkać z określeniem friendshoringu, w wyniku którego inwestycje miały odtąd mieć miejsce głównie w przyjaznych geopolitycznie krajach.
To aktywniejsze podejście do kształtowania procesów globalizacyjnych przez kraje Zachodu znalazło odzwierciedlenie w pewnym spowolnieniu wspomnianych trendów – w latach 2020-2023 udział krajów G7 w światowym eksporcie dóbr i usług spadł co prawda z 31,9 proc. do 31 proc., jednak udział krajów BRICS również został ograniczony z 17,5 proc. do 17 proc. Najwyraźniej było to widać na przykładzie przyjmowanych BIZ – w tożsamym okresie udział krajów G7 wzrósł z 24,3 proc. do 29,3 proc. (z czego za większość zmian odpowiadały tutaj Stany Zjednoczone), zaś udział krajów BRICS zmalał z 25,9 proc. do 20,3 proc. Ciekawie kształtowała się lista „Global Fortune 500”. W latach 2020-2024 liczba firm na liście pochodzących z krajów G7 nieznacznie spadła z 271 (53,2 proc.) do 268 (53,6 proc.), jednak Stany Zjednoczone odnotowały znaczny wzrost kosztem pozostałych państw Zachodu – ze 121 do 139. Liczba firm z krajów BRICS wzrosła tymczasem ze 142 (28,4 proc.) do 151 (30,2 proc.).
Ponowne zyskiwanie na znaczeniu krajów G7 dotyczyło więc głównie Stanów Zjednoczonych, do których zaczęły spływać inwestycje i przenosić się firmy z całego świata Zachodu. Dobitnie przedstawił to Raport Draghiego z września 2024 r., w którym zwrócono uwagę na spadającą produktywność i konkurencyjność europejskich gospodarek i przedsiębiorstw. Jednym z jego głównych wniosków było spostrzeżenie, że „UE potrzebuje znacznie bardziej skoordynowanej polityki przemysłowej, szybszych decyzji i ogromnych inwestycji, jeśli chce dotrzymać kroku gospodarczym rywalom ze Stanów Zjednoczonych i Chin”.