Odpływ depozytów z greckich banków sprawia, że mają one coraz mniej aktywów, które mogą przekazać jako zabezpieczenie pożyczek z banku centralnego. Te pożyczki stanowią zaś jedyne źródło popytu na obligacje rządu w Atenach, których emisje pozwalają mu utrzymać wypłacalność.
Półtora miesiąca do plajty
Od kiedy w lutym Europejski Bank Centralny przestał udzielać greckim bankom pożyczek w ramach standardowych procedur, są one uzależnione od nadzwyczajnej pomocy płynnościowej (ELA). To pożyczki, których banki centralne państw eurolandu za zgodą EBC mogą udzielać wypłacalnym instytucjom finansowym mającym przejściowe trudności z płynnością.
Obecnie greccy kredytodawcy są zadłużeni z tytułu ELA na 80 mld euro. Z doniesień agencji Bloomberga, powołującej się na anonimowych informatorów, wynika, że mogliby oni pożyczyć jeszcze 15 mld euro przy założeniu, że EBC nie zmieni warunków takiej pomocy. To pozwoliłoby im utrzymać płynność do końca czerwca.
EBC traci cierpliwość
Ale cierpliwość EBC wobec Grecji, której władze nie godzą się na reformy wskazywane przez jej wierzycieli jako warunek dalszej pomocy finansowej, dobiega końca.
– Biorąc pod uwagę obowiązujący w UE zakaz finansowania rządów przez banki centralne, nie wydaje mi się właściwe to, że banki niemające dostępu do rynku kapitałowego otrzymują pożyczki, które przeznaczają na obligacje rządu także pozbawionego dostępu do rynku – powiedział w miniony piątek w wywiadzie dla „Handelsblatt" członek Rady Prezesów EBC Jens Weidmann.