Rząd w Atenach musi w czerwcu zwrócić MFW łącznie 1,6 mld euro, z czego 300 mln euro w przyszły piątek. Dotąd zobowiązania wobec tej waszyngtońskiej instytucji terminowo spłacał, ale ostatnio – w pierwszej połowie maja – wykorzystał w tym celu pieniądze z rachunku rezerwowego w MFW, który będzie musiał uzupełnić.

Grecja może wprawdzie liczyć jeszcze na 7,2 mld euro pomocy z MFW i UE, czyli ostatnią transzę przyznanej jej w 2012 r. pożyczki, ale warunkiem jej wypłaty jest zgoda greckiego rządu na zaostrzenie polityki fiskalnej i reformy, które mają przywrócić gospodarce konkurencyjność. Rząd premiera Aleksisa Ciprasa, którego partia Syriza wygrała styczniowe wybory, obiecując przeciwstawienie się dyktatowi wierzycieli, nie zgadza się jednak na niektóre wymagane przez nich reformy.

Jeszcze pod koniec ubiegłego tygodnia wydawało się, że porozumienie jest bliskie, ale jak dotąd nie udało się go wypracować. W weekend grecki minister finansów Janis Warufakis oświadczył, że Ateny zgodziły się już na wiele ustępstw i teraz pora na jakiś gest ze strony wierzycieli. – My przesunęliśmy się już o 75 proc. dzielącej nas drogi, teraz oni muszą pokonać pozostałe 25 proc. dystansu – tłumaczył.

Niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble przypomniał jednak w weekend na antenie radia DLF, że rząd Ciprasa zgodził się na reformy już w lutym, gdy uzgodnił z wierzycielami, że w celu odblokowania ostatniej transzy pomocy przedstawi do końca czerwca plan ich realizacji.

Nikos Wutsis, przedstawiciel skrajnie lewicowego skrzydła Syrizy, już w kwietniu ostrzegał, że kraj wkrótce przestanie honorować swoje zobowiązania. Jak dotąd tak się nie stało. Niewykluczone więc, że wypowiedź ministra spraw wewnętrznych to przejaw sporu w partii rządzącej. Część członków Syrizy woli bowiem pozwolić na bankructwo Grecji, niż złamać wyborcze obietnice.