Czy jako autora wielu analiz na temat migrantów w Polsce i ich wpływu na gospodarkę, coś jeszcze zaskakuje pana w badaniach?
Nieustannie zadziwia mnie, że emigracja uchodźcza z Ukrainy tak dobrze zadomowiła się na naszym rynku pracy. Patrząc historycznie, na uchodźców z innych konfliktów zbrojnych: to nie musiało się tak skończyć. Migranci, którzy przyjechali do nas, dość szybko znaleźli pracę, i to często pełnoetatową. A przypomnijmy, że to w 80-90 proc. kobiety, w dodatku z dziećmi. To była siła, która okazała się bardzo istotna dla podaży pracy i potencjału wzrostu gospodarczego.
Czytaj więcej
To fatalny pomysł – tak propozycję ograniczenia 800+ tylko do cudzoziemców, którzy w Polsce pracują, ocenia dr Maciej Grodzicki z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Nie wszyscy uczestnicy panelu ekonomistów mają jednak takie zdanie.
W niedawnym raporcie opublikowanym przez NBP, którego jest pan współautorem, piszecie, że „obfitość taniej siły roboczej mogła zniechęcać firmy do inwestowania w modernizację technologiczną lub automatyzacją”. To dotyczy nie tylko ostatnich lat, ale generalnie ponad dekady. Wskazujecie, że odkąd Polska w 2014 r. przekształciła się z kraju emigracyjnego w imigracyjny, to spowalnia postęp w zakresie wdrażania technologii i redukcji nieefektywności. Czy można zaryzykować stwierdzenie, że migracja z Ukrainy była „substytutem” dla działań zwiększających produktywność? Czy na bazie państwa badań wskazujących na średni wkład migrantów we wzrost PKB Polski około 0,50 pkt proc. rocznie można wyciągać wniosek, że gdyby nie oni, to nasza gospodarka rosłaby wolniej? Czy po prostu – byłaby trochę inna, silniej zautomatyzowana w części branż?
To jest kluczowe pytanie: co by się stało z polską gospodarką, gdyby tych imigrantów tylu nie było i gdyby podaż pracy spadała przez ostatnie dziesięć lat o ponad milion osób, tak jak liczba Polaków w wieku produkcyjnym. W naszym artykule pokazujemy, że napływający imigranci przyczyniali się do podtrzymywania tempa wzrostu gospodarczego w ostatniej dekadzie pomimo negatywnego trendu demograficznego.
Oczywiście napływ imigrantów był na pewno wygodny dla firm, które w okresie wyżu demograficznego oparły swój model działania o niskie koszty pracy wykwalifikowanych pracowników. Polska jest znana na świecie z wysoko wykwalifikowanej siły roboczej, którą można relatywnie tanio zatrudnić w przemyśle czy usługach wplecionych w globalne sieci dostaw. Napływ imigrantów z Ukrainy pozwolił na uniknięcie szoku, który musiałby się skończyć ograniczeniem produkcji lub koniecznością dużych inwestycji w produktywność. Co więcej, imigrantów można było dość szybko zobaczyć na rynku pracy bez większych nakładów na ich integrację ze społeczeństwem czy naukę języka polskiego. Mimo pewnych problemów, część kwalifikacji zdobytych na Ukrainie mogła być wykorzystywana w Polsce (transport, budownictwo) i póki co nie widać oznak wyraźnej segmentacji na rynek pracy tylko dla Polaków i tylko dla imigrantów.
Pytanie jest też takie, gdzie pójdziemy dalej? Mamy niską stopę bezrobocia. Aktywność zawodowa polskich obywateli jest blokowana przez niski wiek emerytalny, szczególnie kobiet. Ale to na razie temat tabu. Napływ imigrantów z Ukrainy rozładowywał ten problem, ale on ponownie zacznie się nasilać. W mojej ocenie Ukraina jest już silnie wydrenowana z siły roboczej. Widzimy już tego skutki – spada migracja netto z Ukrainy, a rośnie z Białorusi i bardziej egzotycznych krajów.
Pewne rezerwy ciągle tkwią w organizacji czasu pracy i wykorzystaniu kwalifikacji pracowników. Większa możliwość pracy w niepełnym wymiarze czasu i z większą elastycznością godzin pracy przyciągnęłaby do zatrudnienia wiele osób, które obecnie mają trudności z godzeniem pracy w pełnym wymiarze z obowiązkami rodzinnymi, albo którym na pełnowymiarową pracę nie pozwala zdrowie. Dotyczy to zarówno imigrantów, jak i osób z polskim obywatelstwem. Rezerwy tkwią jeszcze w niepełnym wykorzystaniu kwalifikacji imigrantów, którzy już napłynęli. Dane wskazują, że pomimo sukcesywnej poprawy, wciąż duży odsetek osób pracuje poniżej swojego wykształcenia i kwalifikacji.