Tropy tej afery wiodą do Szwajcarii, gdzie biura miała firma API Premiere Swiss Trust. Z dokumentów zaprezentowanych przez osoby poszkodowane wynika, iż inwestorom obiecano wysokie stopy zwrotu. W styczniu jednak ich pieniądze wycofano z rachunków.
Niektórzy zdeterminowani inwestorzy pofatygowali się nawet do Genewy by zorientować się, co się dzieje. W tamtejszej prokuraturze i nadzorze rynku finansowego nie uzyskali spodziewanej pomocy. - Nikt nie był w stanie powiedzieć całej prawdy - skarży się Chen Biya, właściciel firmy reklamowej z Pekinu.
W poszukiwaniu okazji inwestycyjnych na świecie z Chin wypływają bezprecedensowe kwoty, co przyciąga oszustów, a także uczciwych zarządzających, którzy chcą na tym zarobić. Ponadgraniczny charakter tych przepływów stwarza duże wyzwania zarówno dla nadzorców jak i instytucji zwalczających przestępczość.
- Szczerze mówiąc instytucje odpowiedzialne za przestrzeganie prawa mają tendencję do koncentrowania się na swoich jurysdykcjach i bardzo wolno prowadzą dochodzenia - wskazuje Steve Vickers z firmy doradczej Steve Vickers&Associates. Zwraca uwagę, że wielkość kwot i to, iż część pieniędzy inwestowanych przez Chińczyków za granicą przepływa poza kontrolą władz sprawia, że są oni bardziej narażeni na działania przestępcze.
Genewski prokurator potwierdził, że API i powiązana z nią firma Alpen Asset Management Trust objęte są dochodzeniem. Obie firmy są bardzo zadłużone i FINMA, nadzorca rynku finansowego w maju zainicjowała uruchomienie procedur upadłościowych. W styczniu FINMA ostrzegała, że API i Alpen wbrew prawdzie podawały, że działają na podstawie jej licencji i są przez nią nadzorowane. Biura zajmowane w Genewie przez API od miesięcy są puste. Siedziba w Hongkongu też została opuszczona a czynszu nie opłacono.