W ciągu tygodnia od obniżki stóp procentowych przez RPP złoty osłabił się o 4 proc. Prezes NBP Adam Glapiński bagatelizował pierwszą fazę tego osłabienia. Mówił, że to naturalna reakcja rynku, która następuje po kilku miesiącach aprecjacji polskiej waluty. W przecenie złotego nie ma nic niepokojącego? To nie jest świadectwo tego, że w ocenie uczestników rynku NBP popełnił błąd?
To, że osłabienie złotego w reakcji na obniżkę stóp jest naturalne, nie przekreśla tego, że uczestnicy rynku interpretują tę decyzję jako błąd. Mamy nagły zwrot ku łagodniejszej polityce pieniężnej w sytuacji, gdy chwilę wcześniej poznaliśmy projekt budżetu na 2024 r., który pokazał, że polityka fiskalna też będzie bardziej ekspansywna, niż sądziliśmy. A dodatkowo wchodzimy w najgorętszą fazę kampanii wyborczej, więc nie można wykluczyć dalszego łagodzenia polityki fiskalnej. Polskie władze mocno skręcają więc w stronę stymulowania gospodarki, co samo w sobie powinno walutę osłabiać. A jednocześnie ta polityka wydaje się nieadekwatna do fazy cyklu koniunkturalnego. To oraz spadek przewidywalności polityki makroekonomicznej sprawia, że w ceny polskich aktywów wbudowana została wyższa premia za ryzyko.
To, czy złoty osłabił się mechanicznie w reakcji na niższe stopy, czy jednak wskutek spadku zaufania inwestorów do polskiej gospodarki, ma znaczenie dla perspektyw polskiej waluty. W komentarzach analityków pojawiają się porównania Polski do Turcji, gdzie bank centralny w ostatnich latach prowadził niekonwencjonalną politykę pieniężną, co drastycznie osłabiło lirę. Czy ostatnia decyzja RPP była aż tak niestandardowa, że turecki scenariusz stał się w Polsce prawdopodobny?
Nie jesteśmy na etapie Turcji i droga do tego jest daleka. Ale w pewnym sensie podążamy w tym kierunku. Nie pierwszy raz zresztą przechodzimy przez taki epizod. Rok temu po wakacjach rząd przedstawił projekt budżetu na bieżący rok zapowiadający duże potrzeby pożyczkowe. Jednocześnie NBP po wakacjach, choć inflacja przyspieszała, zatrzymał podwyżki stóp. Kierunek zaskoczenia był więc ten sam co dziś. W październiku ub.r. spowodowało to potężną wyprzedaż polskich aktywów, którą spotęgowały problemy Wielkiej Brytanii. Teraz takiego zewnętrznego katalizatora nie ma, ale łatwo sobie wyobrazić, że się pojawi. Kandydatem jest tu np. sytuacja w Japonii, gdzie bank centralny myśli o odejściu od polityki kontroli krzywej rentowności. To może spowodować nerwowe ruchy na rynku finansowym, które spotęgowałyby przecenę polskich aktywów.