We wtorek rząd przyjął plan podwyżek płacy minimalnej na 2024 r. Wygląda na to, że przekroczy ona kolejny symboliczny próg. Marlena Maląg, minister rodziny i polityki społecznej, powiedziała po posiedzeniu rządu, że chce on, by w przyszłym roku minimalne wynagrodzenie przekroczyło 4000 zł. Od 1 stycznia ma wynosić 4242 zł brutto miesięcznie. Z początkiem lipca ma natomiast wzrosnąć do 4300 zł brutto. Minimalna stawka godzinowa ma wynosić odpowiednio 27,70 zł i 28,10 zł.
Dziś płaca minimalna to 3490 zł brutto, przy czym od lipca jeszcze wzrośnie do 3600 zł. Jej mocna podwyżka w 2024 r. ma w zamyśle rządu zrekompensować pracownikom z najniższymi pensjami wzrost kosztów życia wywołany wysoką inflacją.
– Kolejna mocna podwyżka płacy minimalnej jest bardzo niebezpieczna – mówi o wtorkowej decyzji rządu w tej sprawie Bohdan Wyżnikiewicz, prezes zarządu Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych.
Jego zdaniem doprowadzi to m.in. do zaniku motywów do kształcenia się, skoro woźna będzie zarabiała podobnie lub więcej niż nauczyciel, który musi skończyć studia i przejść przeszkolenie pedagogiczne. – To jest demotywujące i frustrujące – uważa Bohdan Wyżnikiewicz.
Przekonuje, że problem pojawi się w wielu instytucjach rządowych i budżetowych, gdzie ludzie z obsługi zaczną zarabiać często kwoty zbliżone do pracowników merytorycznych. Dodatkowo na ich płace potrzebne będą dodatkowe pieniądze z budżetu państwa.