Jeszcze w tym miesiącu minister skarbu rozstrzygnie, jak firma zostanie inwestorem w poznańskiej grupie Enea. A za kilka tygodni okaże się, czy Energa zostanie przejęta przez Polską Grupę Energetyczną. Oba procesy wzbudzają wiele emocji i nie chodzi tylko o wartość transakcji, które mogą Skarbowi Państwa przynieść w sumie13 mld zł przychodów.
Przetarg na Eneę to starcie dwóch francuskich koncernów: GDF Suez i EDF z polskim biznesem – reprezentowanym przez firmę Jana Kulczyka. A sprzedaż gdańskiej Energi to nowa konsolidacja na rynku.
Skoro oferty na zakup od Skarbu Państwa 51 proc. akcji poznańskiej firmy są zbliżone pod względem wyceny – ponad 24 zł za akcję, to można spodziewać się, że minister Aleksander Grad będzie brał też pod uwagę dodatkowe obietnice kandydatów na inwestora, jak na przykład gwarancje wykonania pewnych inwestycji. Dla każdego z trzech oferentów zakup Enei to okazja do zwiększenia udziałów w polskim rynku poprzez przejęcie dużej grupy odbiorców.
Pozyskanie klientów to także główny powód, dla którego Polska Grupa Energetyczna przejmuje Energę. Zwiększając udział w rynku dystrybucji osiągnie równowagę między mocami wytwórczymi (produkcją) i sprzedażą energii. Ale właśnie ten efekt fuzji wzbudza najwięcej kontrowersji i niepokoi ekspertów oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Obawy przed koncentracją, zwiększeniem dominacji na rynku przez PGE po przejęciu gdańskiej firmy, a w konsekwencji możliwością dyktowania cen na rynku – to główne obawy przeciwników transakcji.
Wprawdzie zarząd PGE uspokaja, że całą energię wytwarzaną w grupie sprzeda na giełdzie i w wolnym obrocie, a sama Energa zostanie skierowana na warszawską giełdę, by pozyskać z emisji pieniądze na inwestycje, ale te argumenty nie do końca przekonują ekspertów. Niektórzy uważają, że ceną za Energę powinny być elektrownie Bełchatów i Turów, których Polska Grupa Energetyczna powinna się pozbyć. Równocześnie zarząd PGE jest przeciwny tym pomysłom, bo osłabiałyby grupę, a cała transakcja z Energą – z założenia ma ją wzmocnić. Decydujący głos należy do UOKiK.