Oczywiście alternatywą są dobrowolne fundusze emerytalne i rozwój tzw. trzeciego filara. Niestety, obecnie fundusze te są na tyle mało popularne w społeczeństwie, że raczej nie zapewnią przetrwania towarzystwom.
Dlaczego te rozwiązania trzeciofilarowe są niepopularne?
Wyobraźmy sobie osobę około 30-letnią, która właśnie założyła rodzinę i wzięła kredyt na mieszkanie. Z jej punktu widzenia bieżące potrzeby są na tyle wysokie, a emerytura, którą będzie miała za około 40 lat, na tyle odległa, że nie zainteresuje się ona odkładaniem na nią już teraz. Tak naprawdę o emeryturze zaczyna się myśleć gdzieś powyżej 40. roku życia, i to pod warunkiem, że ma się dochody pozwalające na oszczędzanie. Żeby przekonać młodych ludzi do rozpoczęcia oszczędzania na emeryturę jak najszybciej, co byłoby rozwiązaniem najbardziej efektywnym zarówno dla nich samych, jak i całego systemu emerytalnego w Polsce, musiałyby pojawić się wystarczająco silne bodźce finansowe, które skłoniłyby ich do ograniczenia bieżącej konsumpcji.
Wróćmy do zarządzania OFE. Czy funduszom potrzeba możliwości inwestowania w instrumenty pochodne?
Jako zarządzający widzę potrzebę korzystania z takich instrumentów w celu zabezpieczania inwestycji funduszu. Przede wszystkim mamy bardzo wysoki udział akcji w portfelu. Pomimo że regulacje przewidują, że z roku na rok minimalny poziom zaangażowania w tę klasę aktywów będzie się obniżał, to z uwagi na benchmark zewnętrzny, w którym akcje stanowią 80 proc., oraz ograniczoną płynność naszej giełdy ewentualna większa sprzedaż akcji, uzasadniona w sytuacji przewidywanego pogorszenia się koniunktury, wydaje się opcją raczej teoretyczną. W tej sytuacji możliwość zabezpieczania przynajmniej części portfela przed spadkiem cen akcji pomogłaby ograniczyć skutki bessy, której zapewne kiedyś doświadczymy. Inną kwestią są inwestycje zagraniczne. Brak możliwości zabezpieczania się przed zmianami kursów walutowych powoduje, że wpływają one, nieraz w sposób bardzo istotny, na ostateczną stopę zwrotu z tych inwestycji. Co ciekawe, mamy tutaj do czynienia ze swego rodzaju niekonsekwencją ustawodawcy, ponieważ z jednej strony nie zezwala on na lokowanie środków bezpośrednio w walutach obcych w innych celach niż rozliczeniowe, natomiast z drugiej – nie umożliwia zabezpieczenia się przed zmianami ich kursów w przypadku pośredniego zaangażowania się w nie, poprzez inwestycje w zagraniczne papiery wartościowe.