Poniedziałkowa sesja na warszawskiej giełdzie przyniosła realizację zysków po mocnym i zaskakującym piątkowym „wystrzale” w górę rodzimych indeksów. Wpisywało się to w nastroje dominujące na innych europejskich giełdach, które w większości również rozpoczęły tydzień od lekkich spadków. Ot, naturalna pauza po silnych wzrostach z końcówki ubiegłego tygodnia.
W ocenie perspektyw dla warszawskiej giełdy na najbliższe tygodnie należy cofnąć się do piątku. Wtedy inwestorzy rzucili się na akcje dużych i płynnych spółek, co wywindowało indeks WIG20 w górę o 2,01 proc. O nadzwyczajnym charakterze tego wzrostu świadczyć może nie tylko fakt, że akcje aż trzech spółek z indeksu blue chips poszybowały w górę o ponad 7 proc. (Budimex +7,59 proc.; CCC +7,51 proc.; Pepco +7,13 proc.), ale przede wszystkim zachowanie samego indeksu. I nie chodzi nawet o samą skalę wzrostu, bo w niedalekiej przeszłości miały miejsce większe jego zwyżki. Ani o to, że w piątek WIG20 był najsilniejszym indeksem w Europie. To tylko szczegóły. Najistotniejsze jest to – przynajmniej dla tych, którzy w swoich inwestycjach posiłkują się analizą techniczną – że w piątek WIG20, a razem z nim również szeroki WIG, wybiły się górą z 3-tygodniowej konsolidacji, otwierając przy tym znaczących rozmiarów lukę hossy. Dodatkowo WIG znalazł się najwyżej w historii, a WIG20 najwyżej od 2008 roku.
Na gruncie analizy technicznej to mocne, popytowe sygnały, które mogą zapowiadać nową falę wzrostów. Szczególnie, że poniedziałkowy spadek tego scenariusza nie zanegował. Oba opisywane indeksy wprawdzie rozpoczęły tydzień od spadków, ale zarówno piątkowe luki hossy na wykresie, jak i samo wybicie z konsolidacji pozostają faktem. Co więcej, obroty na sesji również wpisują się w ten korekcyjny scenariusz. Stąd też dopóki WIG20 i WIG nie wrócą do poziomów z czwartkowego zamknięcia, czyli 2905,75 pkt dla WIG20 i 106 681,74 pkt dla WIG, na gruncie analizy technicznej droga do dalszych wzrostów jest otwarta. Indeks WIG20 stoi więc przed szansą przetestowania okolic 3100 pkt, a WIG może zagościć w okolicach 111-112 tys. pkt. I to byłaby chyba największa niespodzianka tych wakacji, bo mało kto się spodziewał, że po tak dobrym półroczu na GPW wzrosty mogą być dalej kontynuowane.
Dobrze przedstawiają się najbliższe perspektywy dla warszawskiej giełdy oceniane przez pryzmat sytuacji technicznej indeksów, ale nieco gorzej, jeżeli chodzi o uzasadnienie czysto fundamentalne. Z jednej strony cały czas nad rynkiem wisi groźba amerykańskich ceł, z drugiej nie zachęcają również ostatnie dane makroekonomiczne napływające z polskiej gospodarki. Ale kto wie, może to będzie to przysłowiowe „wspinanie się po ścianie strachu”?