Dino Polska świetnie weszło w ten rok, ale w ostatnim czasie nieco odstaje od benchmarku. W efekcie kurs od początku roku jest około 3,5 pkt proc. poniżej stopy zwrotu WIG20. Podczas gdy indeks dużych spółek pobił w piątek tegoroczny rekord, Dino Polska zbliża się do dolnego ograniczenia kanału wzrostowego. Starcie popytu i podaży w tym miejscu powinno zdecydować o przyszłości Dino w średnim terminie.
Handlowa spółka porusza się w ramach kanału wzrostowego od połowy września zeszłego roku. W lutym kurs wybił się na najwyższe poziomy w historii, szlifując rekordy do maja. Od tamtego czasu popyt jednak osłabł. Notowania Dino Polska skierowały się w okolice 500 zł, gdzie przebiega linia wsparcia poprowadzona przez szczyt z marca. Jak dotąd, podaż przeprowadziła kilka ataków na wspomniany okrągły pułap, ale bez powodzenia. W międzyczasie kurs zszedł poniżej średniej pięćdziesięciosesyjnej. Teraz zaś notowania dotarły do dolnego ograniczenia blisko rocznej formacji, a to w połączeniu z poziomą linią wsparcia powinno stanowić solidną barierę dla sprzedających. Dino jest też raczej postrzegane jako spółka defensywna i może zachowywać się lepiej w trudniejszych momentach na szerokim rynku. Pod koniec poniedziałkowej sesji walory handlowego przedsiębiorstwa zyskiwały skromne 0,16 proc., ale WIG20 tracił 0,62 proc.
Na ten moment jednak to podaż jest w kontrataku. Większość ostatnich świec przybrała kolor czerwony. Co więcej, u góry rysują się dość spore cienie, co świadczy bardziej o dystrybucji akcji niż o chętnych do zakupów. Przy spadkowych świecach mamy też zwykle większe obroty.
W razie wybicia ceny dołem z formacji kanału wzrostowego popyt może szukać obrony w okolicach 442 zł, gdzie rysuje się 38,2-proc. zniesienie fali wzrostowej, zapoczątkowanej we wrześniu 2024 r. Półka niżej to pułap 410 zł. Obecna wycena Dino sięga 50 mld zł. Głównym udziałowcem jest Tomasz Biernacki.