Podczas gdy rynek skurczył się o 11 proc. i giełdowi konkurenci zanotowali spadek sprzedaży, wy znaleźliście nabywców na 1,05 tys. lokali, o prawie 31 proc. więcej niż rok wcześniej. Co stoi za tym ewenementem, biorąc pod uwagę wszystkie wyzwania, z jakimi mierzy się branża – m.in. wzrost kosztów budowy, drogie grunty, opóźnienia natury administracyjnej?
Od pięciu lat konsekwentnie realizujemy strategię budowy mieszkań w segmencie popularnym. Naszym celem jest oferowanie lokali dopasowanych do potrzeb i możliwości przeciętnego obywatela, osiągającego przeciętne wynagrodzenie. W efekcie nasz produkt musi być także dobrze dopasowany do jego zdolności kredytowych.
Mieszkania są dobre jakościowo w przystępnej cenie. Na stosunkowo niewielkim metrażu oferujemy większą niż przeciętna na rynku liczbę pokoi. Inwestycje powstają wprawdzie poza ścisłym centrum miasta, ale na terenach bardzo dobrze skomunikowanych, zwykle przy najpopularniejszych węzłach komunikacyjnych czy stacjach kolejki SKM, która świetnie zastępuje metro. Okazuje się, że zapotrzebowanie na takie mieszkania jest bardzo duże, co zapewnia nam uzyskiwanie dynamicznego wzrostu.
Firma REAS zakłada dalszy spadek sprzedaży mieszkań w tym roku. Czy wasze tempo wzrostu z 2018 r. jest do utrzymania?
Jak najbardziej. Chcielibyśmy urosnąć o kolejne 20–30 proc. Utrzymując solidny bank ziemi, mamy gdzie budować. Mamy też wiele projektów w przygotowaniu – to zarówno nowe inwestycje, jak i kolejne etapy popularnych osiedli. Na tempo wprowadzania nowych projektów do oferty wpływ będzie miała natomiast sprawność urzędów w wydawaniu decyzji administracyjnych oraz bieżąca sytuacja rynkowa, jeśli chodzi o sprzedaż.