Równocześnie z punktu widzenia rynkowego inwestorzy musieli zmierzyć się z kolejnym czynnikiem ryzyka natury geopolitycznej. Swego rodzajem barometrem napięć geopolitycznych na Bliskim Wschodzie zawsze było i jest zachowanie ropy naftowej. Dlatego też warto nieco bliżej przyjrzeć się zachowaniu tego surowca w kontekście ostatnich wydarzeń.
W momencie pisania komentarza, tj. wtorkowe przedpołudnie, cena baryłki ropy typu Brent notowana jest ok. 3 proc. powyżej poziomu sprzed rozpoczęcia starć na linii Hamas–Izrael. Rynek stosunkowo szybko oddał premię za ryzyko spadku podaży, która ujawniła się w pierwszych dniach po wybuchu konfliktu. Faktem jest, że sytuacja na Bliskim Wschodzie nie ma aktualnie wpływu na dostawy surowca, kluczowe jest jednak to, jakich scenariuszy możemy spodziewać się w przyszłości. Próby odpowiedzi na to pytanie podjęli się analitycy Goldmana Sachsa.
W przypadku dalszej eskalacji napięć analitycy banku wyróżniają dwa scenariusze. Pierwszy, bardziej prawdopodobny, zakłada otwarte włączenie się w konflikt Iranu, co z punktu widzenia rynku ropy naftowej oznaczałoby wzmocnienie kontroli nad eksportem irańskiego surowca i w konsekwencji ubytek podaży o 1–2,5 mln baryłek dziennie. Eksperci wskazują, że w takim scenariuszu cena baryłki ropy Brent mogłaby w I kwartale 2024 r. przekroczyć 100 USD. W drugim scenariuszu, znacznie bardziej skrajnym i mniej prawdopodobnym, mowa o rozszerzeniu konfliktu na inne kraje Bliskiego Wschodu i przerwaniu transportu ropy przez cieśninę Ormuz, przez którą przedostaje się około 17 proc. światowej produkcji surowca. W tym skrajnym scenariuszu cena „czarnego złota” w I kwartale kolejnego roku przebiłaby z impetem 120 USD/bar.
Na podstawie rynku instrumentów pochodnych można pokusić się o przybliżoną estymację prawdopodobieństwa realizacji wskazanych scenariuszy. Zakładając, że realizacja pierwszego scenariusza oznaczałaby wzrost w horyzoncie kolejnych trzech miesięcy ceny baryłki Brent powyżej 100 USD, a w przypadku drugiego scenariusza wzrost powyżej 120 USD, implikowane wartości prawdopodobieństwa dla tych scenariuszy wynosiłyby odpowiednio 13 i 2 proc. Wciąż zatem mówimy o sytuacji, w której rynek ropy naftowej znany ze swej efektywności niezbyt wierzy w to, że ostatnie napięcia na Bliskim Wschodzie mogłyby przyczynić się do trwałego ograniczenia podaży. Czy słusznie? Niestety, nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie, szczególnie w otoczeniu tak dalece wykraczających poza codzienność zdarzeń geopolitycznych, w których przyszło nam współcześnie funkcjonować.