Według danych NBP na koniec III kw. 2010 r. wartość dłużnych papierów wartościowych sektora rządowego i samorządowego (głównie obligacji) w posiadaniu zagranicznych inwestorów portfelowych sięgnęła rekordowego poziomu 288,1 mld zł. Dla porównania na koniec 2009 r. było to 209,8 mld zł, a na koniec 2008 r. – 167,8 mld zł.
Patrząc na ten trend, można przypuszczać, że niebawem wartość tego zadłużenia sięgnie okrągłego poziomu 300 mld zł. Liczba ta może robić jeszcze większe wrażenie, jeśli porównamy ją z różnymi wielkościami makroekonomicznymi, istotnymi dla kursu złotego. Przykładowo już na koniec III kw. zadłużenie w postaci papierów wartościowych było większe niż suma wartości polskiego eksportu w II i III kw. 2010 r. (248 mld zł). Wartość papierów dłużnych wielkimi krokami zbliża się też do wartości całych aktywów, jakimi dysponuje NBP (na koniec III kw. było to 297,7 mld zł, a na koniec stycznia br. – 285 mld zł).
Zaangażowanie zagranicznych inwestorów portfelowych w papierach dłużnych powiększa się w tempie zdecydowanie szybszym niż teoretycznie najbardziej pożądane z gospodarczego punktu widzenia zagraniczne inwestycje bezpośrednie, np. w majątek trwały lub przedsiębiorstwa (od końca 2008 r. powiększyły się zaledwie o 11 proc., do 540 mld zł).
[srodtytul]Miecz obosieczny[/srodtytul]
Abstrahując od źródeł tak szybkiego przyrostu zaangażowania zagranicznego kapitału na rynku długu (czyli deficytu finansów publicznych), z punktu widzenia inwestorów na rynku walutowym pojawia się pytanie o to, jakie w przyszłości mogą być skutki tej tendencji dla kursu złotego. Z jednej strony, dopóki zagraniczne instytucje ochoczo kupują polski dług, zdaje się to automatycznie sprzyjać umacnianiu naszej waluty.