Ponieważ wszystkie przedstawione papiery wyposażono w oprocentowanie zmienne, oparte na WIBOR-ze, łatwo policzyć, że średnia rzeczywista marża sięga około 0,6 pkt proc. lub 1,2 pkt proc. z uwzględnieniem papierów Kruka i Cyfrowego Polsatu. To niezbyt wiele, jeśli pamiętać, że inwestorzy indywidualni mogą kupić obligacje oszczędnościowe Skarbu Państwa, oprocentowane na 0,5 pkt proc. powyżej stopy referencyjnej, co w praktyce oznacza ok. 0,3 pkt proc. premii ponad WIBOR i gwarancję tego, że oprocentowanie nie spadnie, zanim RPP nie zdecyduje o obniżkach stóp. A do tego odsetki z dwuletnich obligacji oszczędnościowych wypłacane są co miesiąc. Niektóre z papierów dużych firm już obecnie oferują rentowność niższą niż obligacje oszczędnościowe. Jeśli włączymy do porównania oszczędnościowe papiery trzyletnie (6,4 proc. stałego oprocentowania) lub czteroletnie (6,55 proc. w pierwszym roku, inflacja plus 1,25 pkt proc. w kolejnych latach) oraz nieefektywność podatkową związaną z zakupem obligacji na Catalyst (w przedstawionych przypadkach średnia stopa podatku wynosi 29,8 proc.), doprawdy trudno znaleźć argumenty za zakupem obligacji największych firm na Catalyst, skoro wyższe bezpieczeństwo i lepsze warunki bez trudu można znaleźć gdzie indziej.
Rynek ma swoją rację
Dlaczego więc ceny na Catalyst nie dostosowały się do oferty resortu finansów? Ponieważ tylko pośrednio do inwestorów indywidualnych należy ostatnie słowo w tej kwestii. Fundusze inwestycyjne nie mogą inwestować w obligacje oszczędnościowe, więc dla nich oferta MF nie jest alternatywą. Alternatywą są obligacje skarbowe, ale na rynku hurtowym. Seria PS0729 (pięcioletnie papiery) oferuje 5,3 proc. brutto w chwili pisania tekstu. Premia oferowana przez papiery korporacyjne jest więc dyskusyjna, ale problem polega na tym, że na rodzimym rynku brakuje dużych emitentów zainteresowanych finansowaniem działalności obligacjami.
A może obligacje banków? Wybór dla detalistów jest jednak marny
Szukanie bezpieczeństwa w obligacjach bankowych nie jest złym pomysłem, choć doświadczenia inwestorów, którzy obejmowali ostatnie emisje Idea Banku i Getin Noble Banku, są zgoła przeciwne. W procesie przymusowej restrukturyzacji obligacje te zostały umorzone, a ich posiadaczom nie przyznano nawet prawa do zamiany zadłużenia na akcje.
7,08 proc. brutto
tyle średnio można zarobić na obligacjach dużych firm na Catalyst
Właśnie sytuacja tych banków, wywodzących się zresztą z jednej grupy kapitałowej, skłoniła Komisję Nadzoru Finansowego do nałożenia poważnych ograniczeń na możliwość oferowania przez banki obligacji inwestorom indywidualnym. Teoretycznie banki nadal mogą to robić, oczywiście po zatwierdzeniu prospektów emisyjnych przez Komisję, w praktyce jednak oczekiwanie, by nominał jednej obligacji bankowej nie był niższy niż 400 tys. zł, przekreśla możliwość oferowania obligacji bankowych prawdziwie drobnym inwestorom.
O ile wprowadzenie ograniczeń, których faktycznym celem było zablokowanie możliwości oferowania papierów GNB i Idea Banku detalicznym inwestorom, można uznać za działania ochronne, o tyle utrzymanie ograniczeń w ich obecnym kształcie jest dyskusyjne. Polskie banki nie bez przyczyny zajmują czołowe miejsca w europejskich stress testach. Są ponad stan skapitalizowane i chronicznie nadpłynne, zresztą posiadacze lokat właśnie dlatego trzymają pieniądze w bankach mimo marniejących znów odsetek, ponieważ ufają w bezpieczeństwo zdeponowanych środków.