Szybko zresztą ten niski poziom został skorygowany odbiciem, ale negatywne wrażenie pozostało. Odbicie nie było zbyt silne. Udało się powrócić do poziomu piątkowego zamknięcia, ale już na wiele więcej nie było stać kupujących. To może nie byłoby złe, gdyby nie fakt, że poziom piątkowego zamknięcia nie został utrzymany, a po kilku godzinach ceny wróciły do poziomu otwarcia. Popołudnie upłynęło na dalszej przecenie. Tym razem szybszej. Wydaje się, że nasz rynek rozgrywa już scenariusz rozczarowania. Rozczarowanie dotyczy tego, że do tej pory nie udało się powrócić do trendu wzrostowego. Zamiast takiego powrotu mamy pogłębienie spadku cen. Nastroje się psują, a tym samym powraca wątek podobieństwa aktualnych zmian cen do tego, co działo się w czerwcu. Pełna realizacja takiego scenariusza wiązałaby się ze znaczną przeceną, a więc zdarzeniem wyjątkowym. Nastawianie się na zdarzenie wyjątkowe nie jest działaniem podbudowanym statystyką. Bardziej prawdopodobne są zdarzenia przeciętne. Wczorajsza sesja nieco przekroczyła tę przeciętność, ale jeszcze nie zdecydowała, że zaczniemy powielać czerwcową fazę osłabienia. Pierwsze poziomy wsparcia zostały pokonane, ale one mogą interesować tylko najszybszych graczy. Z punktu widzenia średniego terminu jeszcze nic poważnego się nie wydarzyło.