To, że USA i Chiny tak szybko zawarły 90-dniowy rozejm handlowy może oznaczać, że oba supermocarstwa nie były przygotowane na wojnę handlową na pełną skalę. Ekipa Trumpa mogła się przestraszyć chaosu na rynkach oraz wizji niedoborów towarów w sezonie bożonarodzeniowym oraz bankructw małych i średnich spółek niepotrafiących sobie poradzić z przerwanymi łańcuchami dostaw. Władze ChRL mogły się zaś obawiać fali bankructw eksporterów i towarzyszących im niepokojów społecznych. Już pojawiały się doniesienia o serii protestów robotników z fabryk, w których wstrzymywano produkcję. Zapewne gospodarki USA i Chin przetrwałyby konfrontację handlową z mniejszymi stratami, niż mówiły liczne alarmistyczne raporty analityków. Decydenci z Waszyngtonu i Pekinu uznali jednak, że nie będą tego sprawdzać na „żywym organizmie”. Scott Bessent, amerykański sekretarz skarbu, twierdził jeszcze przed zawarciem rozejmu handlowego, że dotychczasowy poziom karnych ceł oznaczał „embargo handlowe” i był nie od utrzymania. Oba kraje po dwóch dniach negocjacji zgodziły się więc obniżyć karne cła po 115 pkt proc. Chińczycy obcięli swoje do 10 proc., a Amerykanie do 30 proc. W tej amerykańskiej taryfie zawarte zostało też cło związane z kwestią fentanylu. Pekin liczy jednak, że i ono zostanie zniesione, jeśli zademonstruje Amerykanom, że chce poważnie rozprawić się z gangsterami z triad uczestniczącymi w zalewie USA tym śmiercionośnym narkotykiem. Czy to będzie jednak oznaczało powrót do normalności" w relacjach między oboma supermocarstwami? To zależy, jak definiujemy „normalność"...
Czytaj więcej
USA i Chiny zgodziły się podczas negocjacji w Genewie na wzajemne obniżenie karnych ceł o 115 pkt proc. na 90 dni - ogłosił Scott Bessent, amerykański sekretarz skarbu.
Narzędzia nacisku
Howard Lutnick, amerykański sekretarz handlu, stwierdził, że najprawdopodobniej zostanie utrzymana 10 proc. minimalna stawka cła wzajemnego nałożona na wszystkie gospodarki świata. Utrzymana ona została we wstępnej umowie handlowej z Wielką Brytanią. A skoro Amerykanie zostawili z takim cłem swojego ważnego sojusznika, to raczej nie potraktują łagodniej Chin. Pamiętajmy też jednak, że wciąż obowiązują podwyżki ceł na chińskie produkty wprowadzone przez pierwszą administrację Trumpa. Ekipa Joe Bidena nie tylko ich nie cofnęła, ale również dokonała własnych podwyżek. Nawet po ostatnich obniżkach karnych ceł, średnia efektywna amerykańska stawka celna na towary z Chin wynosi (według wyliczeń Laboratorium Budżetowego Yale) 33,2 proc. Jest ona więc prawie trzykrotnie wyższa od średniej stawki obowiązującej na towary z reszty świata. Według danych Instytutu Petersona ds. Finansów Międzynarodowych, na początku roku amerykańskie cła na dobra z Chin wynosiły średnio 20,8 proc., a na początku 2018 r. zaledwie 3,1 proc. Nic nie wskazuje na to, by powrót do poziomu sprzed siedmiu lat był możliwy.
Czy te podwyższone cła mocno uderzyły w chiński eksport do Stanów Zjednoczonych? Ów eksport osiągnął swój szczyt w 2018 r., gdy wyniósł (według danych rządu USA) 538,5 mld USD. W kolejnych latach spadał, schodząc w 2020 r. do 432,6 mld USD. Pierwsze dwa lata rządów Joe Bidena przyniosły jednak jego solidne odbicie. W 2022 r. chiński eksport do USA sięgnął 536,6 mld USD. Potem jednak znów spadał i w 2024 r. wyniósł prawie 439 mld USD. O ile w 2018 r. USA odbierały 19,5 proc. chińskiego eksportu, to w 2023 r. 12,9 proc. Wciąż pozostały jednak numerem jeden na liście rynków zagranicznych zbytu dla towarów z ChRL. Tymczasem udział Chin w amerykańskim eksporcie spadł w latach 2018–2023 tylko z 8,6 do 7,7 proc. Ponad dwa razy większymi rynkami eksportowymi dla USA są Kanada i Meksyk.