Od początku stycznia 2013 r. zasoby złota 14 największych ETF notowanych na giełdach  z powodu likwidacji pozycji obniżyły się o 31 proc. do 1813,7 ton, a w 2014 r. analitycy spodziewają się spadku o kolejne 311 ton. Wartość aktywów tych funduszy zmniejszyła się  o 69,5 miliarda dolarów.  Tegoroczny spadek zasobów ETF jest pierwszym takim przypadkiem od  dziesięciu lat, czyli od początku ich funkcjonowania na rynku.

W 2012 r. inwestycje ETF osiągnęły rekordowy poziom 148 miliardów dolarów, co podtrzymało rynek byka, który wyniósł ceny ponad sześciokrotnie od poziomu z 2001 r.  Dzięki tym funduszom inwestorzy mogą być właścicielami złota bez konieczności przechowywania go.

Teraz część inwestorów straciła zaufanie do złota jako nośnika wartości majątku, gdyż inflacja nie przyspieszyła, a Rezerwa Federalna sygnalizuje, że może zredukować program skupu obligacji z rynku za 85 miliardów dolarów miesięcznie.  John Paulson, największy inwestor w najpotężniejszym ETF, ogłosił w listopadzie, że nie planuje nowych zakupów kruszcu.

- Wszystkie bycze czynniki, które pchały notowania w górę przez co najmniej 12 lat, teraz działają w przeciwnym kierunku - zauważa Robin Bhar, londyński analityk Societe Generale, którego prognozy dla rynku metali szlachetnych  w minionych ośmiu kwartałach okazały się najtrafniejsze. Ten lider rankingu Bloomberga spodziewa się, że wraz z dalszym spadkiem cen ETF będą sprzedawały więcej złota w 2014 r.

Złoto w natychmiastowych dostawach znalazło się w strefie niedźwiedzia już w kwietniu, kiedy spadek notowań przekroczył 20 proc. od rekordowego poziomu z września 2011 r. (1921,15 USD) cena złota obniżyła się o 36 proc. Spośród 24 towarów objętych wskaźnikiem GSCI Spot Index gorsze od tego kruszcu były tylko kukurydza i srebro. Analitycy nowojorskiego baku inwestycyjnego Goldman Sachs w październiku określili złoto jako pewniaka (slam-dunk) do sprzedaży.