Inwestorzy, pośrednicy, a nawet sama GPW chętnie widzieliby na warszawskiej giełdzie instrumenty oparte o kryptowaluty. Dużym sceptycyzmem wciąż wykazuje się jednak polski nadzorca.
Tradycyjne giełdy otwierają się na kryptowaluty. Na naszym rynku osoby, które chcą w nie inwestować, muszą szukać jednak innych możliwości poza rynkiem regulowanym. Czy to się zmieni?
Miały sowicie zarobić gdyby Wall Street spotkało, zwane Czarnym Łabędziem, równie zaskakujące nieszczęście, jak katastrofa kredytowa z 2008 roku. Ale nic z tego nie wyszło. Co gorsza same wpadły w zastawioną pułapkę.
Fundusze portfelowe, czyli polski odpowiednich ETF-ów, od kilku miesięcy nie muszą już corocznie „odnawiać” prospektu. To powinno uprościć ich funkcjonowanie.
Odkąd amerykański regulator zatwierdził fundusze oparte na bitcoinach z rynku spotowego, najpopularniejsza kryptowaluta straciła kilkanaście procent. Część inwestorów mogła uznać, że to dobry moment na realizacje zysków po wcześniejszych silnych zwyżkach.