Od dłuższego czasu łamią sobie nad tym głowę analitycy w Kraju Kwitnącej Wiśni, a zwłaszcza Katsuhito Sasajima, ekspert Mitsubishi UFJ Morgan Stanley Securities.
Ostatnio w ciągu czterech sesji akcje Banku Japonii podskoczyły o 26 proc., a Sasajima nie może wykoncypować dlaczego inwestorzy kupują akcje dające niewielką dywidendę i nie zapewniają prawa głosu na walnych zgromadzeniach udziałowców.
Wyjaśnienia tej zagadki poszukuje w przeszłości. Kiedy akcje banku centralnego Japonii drożały w 2010 roku i w latach 2012-2013 później poszły w górę także notowania trzech megabanków Mitsubishi UFJ Financial Group, Sumitomo Mitsui Financial group oraz Mizuho Financial Group.
- Akcje megabanków w przeszłości podążały za notowaniami walorów Banku Japonii – napisał Sasajima w swoim raporcie, ale przyznał, iż w gruncie rzeczy "trudno jest stwierdzić jakąś bezpośrednią korelację między tymi papierami".
- Ponieważ akcje Banku Japonii nie zapewniają prawie żadnego dochodu inwestowanie w nie jest podobne do nabywania członkostwa klubu golfowego - twierdzi Sasajima. Jego zdaniem kurs akcji Banku Japonii windują gracze indywidualni, którzy są właścicielami około, 40 proc. walorów banku centralnego. I niekiedy- jak dodaje ekspert- oprawiają certyfikaty subskrypcyjne w ramki i eksponują jako symbol swojego statusu. .