Według szacunków analityków Bank of America europejskie firmy na dywidendę i skup akcji własnych w 2015 roku prawdopodobnie przeznaczą 30 proc. przepływu gotówki (cash flow). Najmniej od 2010 roku. Zaledwie 1 proc. tej całej wydzielonej puli ma pójść na buy back.
Firmy z eurolandu są znacznie mniej hojne niż ich amerykańscy konkurenci, którzy zamierzają uhonorować swoich akcjonariuszy dwukrotnie większą częścią cash flow. A przecież w przypadku spółek ze wskaźnika Stoxx Europe 600 Index góra gotówki jaką dysponują urosła do 2,2 biliona euro i ich możliwości pod tym względem są największe od co najmniej 2003 roku.
- Korporacje z pewnością będą czekać by upewnić się, że ożywienie stało się realne zanim powrócą do praktyk z czasów przed bankructwem banku inwestycyjnego Lehman Brothers, kiedy wypłaty dla udziałowców były hojniejsze - wskazują Barnaby Martin i Manish Kabra z Bank of America. Do skupu akcji na większa skalę spółki zniechęca wciąż wysokie bezrobocie i niski wzrost płac w okresie, kiedy politycy apelują by okazały większą powściągliwość w nagradzaniu udziałowców.
W tym roku gospodarka strefy euro powinna wzrosnąć o 1,5 proc., najbardziej od czterech lat, a zyski firm z indeksu Stoxx Europe 600 mogą podskoczyć o 5,4 proc. Ten referencyjny wskaźnik od początku roku do poniedziałku zyskał 13 proc., ale od kwietniowego rekordu stracił 6,9 proc., gdyż wśród inwestorów narasta nerwowość.
- Wszyscy pamiętają 2008 rok - twierdzi David Hussey, główny analityk europejskich akcji w Manulife Asset Management w Londynie. Podkreśla, iż "podczas zgromadzeń firm często padają pytania o restrukturyzację, cięcie kosztów, czy poziom zadłużenia. Jego zdaniem „inwestorzy to banda niedźwiedzi" i w tych warunkach prezesom trudno podejmować decyzje o agresywnych wydatkach.