Jak wyliczyli ekonomiści mBanku, korelacja wzrostu gospodarczego w Polsce i w Niemczech zwiększała się konsekwentnie od 2004 r., czyli od momentu przystąpienia Polski do UE. Na początku 2016 r. korelacja rocznych stóp wzrostu PKB (a dokładnie średnia korelacji z poprzednich czterech, pięciu i sześciu lat) przekraczała już 80 proc. Od tego czasu jednak zaczęła maleć, a w 2019 r. – gdy Niemcy znalazły się w stagnacji, a Polska wciąż dynamicznie się rozwijała – praktycznie zniknęła. Dlaczego tak się stało?

– W 2016 r. pojawiły się transfery społeczne, które pomogły rozpędzić wzrost popytu konsumpcyjnego w Polsce. Na to nałożyły się transfery z UE, które wspierały inwestycje publiczne w okresie, gdy w inwestycjach sektora prywatnego była flauta – tłumaczy Marcin Mazurek, ekonomista z mBanku. Korzystne zmiany zaszły też w bilansie handlowym Polski. Eksport, pomimo spowolnienia za Odrą, szybko rósł m.in. za sprawą rozwoju sektora usług dla biznesu, a jednocześnie wzrost importu nie był tak silnie związany z popytem wewnętrznym (konsumpcją i inwestycjami) jak dawniej. W rezultacie w ostatnich latach, szczególnie w 2019 r., eksport netto był ważnym motorem wzrostu polskiej gospodarki.

Zdaniem Mazurka znaczenie koniunktury w Niemczech dla koniunktury w Polsce nie osłabło jednak na trwałe. – Eksport usług nie będzie już tak dynamicznie rósł, a popyt wewnętrzny osłabnie – tłumaczy. Dobra wiadomość jest taka, że korelacja między wzrostem PKB Niemiec a wzrostem PKB Polski może wrócić już w czasie ożywienia w nadreńskiej gospodarce. GS