Jak sfinansować rozdawnictwo wyborcze bez deficytu?

Wbrew pozorom nawet duże koszty „prezentów” wyborczych można by pokryć w inny sposób niż zwiększanie długu. Ale wymaga to determinacji i niezbyt popularnych decyzji.

Publikacja: 18.05.2023 21:00

Tylko wprowadzenie kryterium dochodowego w programie 800+ przyniosłoby 40 mld zł oszczędności. Czy p

Tylko wprowadzenie kryterium dochodowego w programie 800+ przyniosłoby 40 mld zł oszczędności. Czy politycy są gotowi podejmować trudne decyzje, szczególnie przed wyborami?

Foto: Fot. Agata Grzybowska/Bloomberg

Karuzela obietnic składanych przez polityków przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi już ruszyła. Zwykle to propozycje bardzo atrakcyjne dla Polaków, za to niezwykle kosztowne dla finansów państwa. Przykładowo pomysł waloryzacji świadczenia 500+ do 800+ (czego chce PiS i inne partie) niesie dodatkowe wydatki z budżetu na ok. 24 mld zł. A pomysł podwyżki kwoty wolnej od podatku z 30 tys. do 60 tys. zł (pomysł PO) to strata w dochodach z PIT rzędu nawet 35 mld zł.

Na kredyt? Ależ skąd

Jednocześnie politycy obiecują, że te prezenty dla wyborców nie będą „na kredyt”, i przekonują, że znajdą się na to konkretne źródła finansowania. PiS wskazuje na uszczelnienie systemu podatkowego i wzrost gospodarczy, PO stawia zaś przede wszystkim na oszczędności w budżecie, czyli cięcia niepotrzebnych i nietrafionych wydatków (np. rozrośnięte zatrudnienie w rządzie, różnego rodzaju fundusze „partyjne” czy inwestycje typu CPK).

Zapytaliśmy ekonomistów, czy rzeczywiście w takich źródłach można znaleźć duże pieniądze? Odpowiedzi wskazują, że po części „tak”. Nie zawsze każdy nowy program realizowany przez państwo musi automatycznie oznaczać wzrost deficytu i zadłużenia. Jednak nie jest to takie proste.

Papierowe sztuczki

Jeśli chodzi o konkretne rozwiązanie, to zdaniem naszych ekspertów najmniej realne byłyby próby „wyciśnięcia” dodatkowych pieniędzy z uszczelnienia systemu podatkowego. A to dlatego, że system podatkowy jest już uszczelniany od wielu lat. Sam rząd PiS chwali się, że luka VAT spadła do bardzo niskich poziomów. – A to oznacza, że wszystkie nisko wiszące owoce już zostały zebrane. Dalsze uszczelnienie może by i przyniosło kilka miliardów złotych, ale kosztem coraz bardziej restrykcyjnych rozwiązań wobec podatników – ocenia Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych.

– Sądzę, że obecnie – po latach sukcesów związanych głównie z częściową digitalizacją faktur – należy raczej liczyć się z pewnym spadkiem szczelności, a nie dalszym wzrostem mimo postępującej cyfryzacji – ocenia też prof. Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula. – Wszelkie zapisywane dziś na papierze dodatkowe dochody z tytułu „zwiększenia szczelności” to sztuczki mające na celu wygenerowanie pozornych dochodów – podkreśla.

Czytaj więcej

Ile jeszcze można wycisnąć z uszczelnienia podatków

Dynamika PKB słabnie

Nieco lepszym źródłem finansowania obietnic wyborczych wydaje się wzrost gospodarczy, choć i tu trzeba postawić parę zastrzeżeń.

– Gdy gospodarka rośnie, to nawet bez podnoszenia podatków państwo ma do dyspozycji więcej środków, które może wydać – przyznaje Marcin Zieliński, główny ekonomista Fundacji FOR. Im szybsze tempo wzrostu PKB, tym dla budżetu państwa lepiej. – Problem w tym, że równocześnie wiele wydatków publicznych też rośnie, gdyż są automatycznie waloryzowane – dodaje Zieliński.

Chodzi np. o świadczenia emerytalne czy wynagrodzenie w sferze budżetowej (które teoretycznie nie podlegają indeksacji inflacyjnej, ale i tak rosną). Nawet nadzwyczajne dochody z tytułu inflacji niewiele pomagają, bo trzeba je – choć z pewnym opóźnieniem – przeznaczyć właśnie na tego typy wydatki.

Część wydatków jest też sztywno powiązana ze wzrostem PKB, takie jak na obronę narodową czy służbę zdrowia. – Poza tym dodatkowym problemem jest też to, że Polska wchodzi w okres umiarkowanego wzrostu gospodarczego. W dłuższej perspektywie możemy liczyć na realny wzrost PKB na poziomie 2,5 proc. i ok. 5 proc., jeśli chodzi o wzrost nominalny – zaznacza Witold Orłowski.

Czytaj więcej

Bogusław Grabowski: Waloryzacja 500+? Byle nie automatyczna

Szerokie pole do cięć

Ekonomiści wyliczają, że każdy punkt procentowy wzrostu PKB to ok. 5 mld zł dodatkowych dochodów w kasie państwa. – Ale by Polska mogła szybko się rozwijać, rząd powinien te pieniądze przeznaczać przede wszystkich na inwestycje w naukę, edukację, ochronę zdrowia, w infrastrukturę. Ale nie na konsumpcję czy transfery socjalne – zaznacza Ryszard Petru z Instytutu Myśli Liberalnej.

W tym kontekście, jak najbardziej obiecujące źródło finansowania obietnic wyborczy jawią się więc w oszczędnościach w wydatkach publicznych. Teoretycznie pole do popisu jest całkiem spore. Wydatki podsektora rządowego to ok. 760 mld zł. Proste cięcie wszystkiego o 10 proc. dałoby 76 mld zł wolnych środków.

Sporo oszczędności mogłaby też przynieść racjonalizacja wydatków publicznych. Eksperci wyliczają, że tylko na wprowadzeniu kryterium dochodowego w programie 800+ można by zaoszczędzić ok. 40 mld zł, a na zniesieniu 13. i 14. emerytury – kolejne 22 mld zł.

Petru wskazuje, że świetnym, potrzebnym gospodarce, źródłem dodatkowych przychodów byłaby prywatyzacja pseudostrategicznych firm, takich jak PKN Orlen, PKO BP, Pekao czy firm energetycznych. Takie przychody nie mogą być przeznaczone na wydatki bieżące, ale mogłyby obniżyć poziom długu do ok. 100 mld zł, dając szanse na inne projekty budżetowe.

– Problem w tym, że działania oszczędnościowe, które przyniosły prawdziwe efekty, wymagają determinacji polityków i twardych decyzji – zaznacza Orłowski. Czy partię, które obejmie władzę, będzie na to stać?

Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, obawiają się więc, że skończy się na finansowaniu nowych wydatków z tzw. podatku inflacyjnego, a koniec końców także z długu. A to niezbyt dobrze wróży finansom publicznym, które już obecnie są bardzo napięte.

– Finanse państwa powinny być trzymane w ryzach ustalonych dla członków UE, czyli dług poniżej 60 proc. proc. PKB i deficyt mniejszy niż 3 proc. PKB – przypomina Mariusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan. – Tymczasem według rządowych prognoz dla deficytu te wartości już zostały przekroczone. Rząd PiS już w tej chwili robi co może, żeby rozmontować wszystkie reguły fiskalne pod płaszczykiem koniecznych wydatków na obronność, dodawanie kolejnych pozycji wydatkowych tu nie pomoże – wytyka Zielonka.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty