Bogusław Grabowski: Waloryzacja 500+? Byle nie automatyczna

Umocnienie złotego nie świadczy o tym, że inwestorzy mają zaufanie do polskiej gospodarki i podobają im się propozycje padające w kampanii wyborczej – mówi dr Bogusław Grabowski, były członek Rady Polityki Pieniężnej.

Publikacja: 17.05.2023 18:39

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym programie „Prosto z parkietu” był dr Bogusław Grabowski, e

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym programie „Prosto z parkietu” był dr Bogusław Grabowski, ekonomista, były członek Rady Polityki Pieniężnej.

Foto: parkiet.tv

W kraju trwa licytacja na obietnice wyborcze. Ekonomiści dość zgodnie oceniają, że takie poluzowanie polityki fiskalnej, jakie zapowiadają wszystkie właściwie partie, przy tak wysokiej inflacji jest nieodpowiedzialne. A tymczasem złoty systematycznie się umacnia, rentowność obligacji pozostaje zaś stabilna. Jak to wytłumaczyć?

Na kurs złotego wpływają też uczestnicy rynku, którzy nie grają na walutach, nie starają się przewidywać kursu. Chodzi mi o firmy uczestniczące w handlu zagranicznym. Mniej więcej do końca III kwartału 2022 r. mieliśmy do czynienia z dużym wzrostem deficytu handlowego Polski, co wynikało z gwałtownego wzrostu cen kupowanych paliw i surowców energetycznych. Na import gazu, ropy i węgla w ub.r. wydaliśmy dwukrotnie więcej niż rok wcześniej. To się skumulowało w II i III kwartale, co prowadziło do deprecjacji złotego. Później doszło do spadku cen tych surowców. W tym roku saldo handlowe wyraźnie się poprawiło. To jeden z czynników prowadzących do umocnienia złotego. Drugim są nastroje na globalnym rynku kapitałowym. Inwestorzy grają na to, że najgorsze konsekwencje polityki antyinflacyjnej mamy za sobą. Rośnie więc apetyt inwestorów na ryzyko, co powoduje zainteresowanie aktywami z rynków wschodzących, takich jak Polska. To powoduje aprecjację ich walut. Złoty nie jest odosobniony, szybko umacnia się – przy ponad 20-proc. inflacji – także forint. Nie należy oceniać sytuacji makroekonomicznej w Polsce na podstawie wahań kursu złotego.

Propozycją wyborczą, która budzi najwięcej emocji, jest podwyższenie świadczenia wychowawczego z 500 zł do 800 zł. Program 500+ wymaga waloryzacji?

To nie jest dzisiaj pytanie do ekonomisty. Krytykowałem ten program przed jego wprowadzeniem, m.in. dlatego, że jeśli wprowadzi się taki masowy instrument pomocowy, to z niego nie da się wycofać. Dzisiaj wiemy, że decyzja o wprowadzeniu 500+ była błędem. W uzasadnieniu rząd pisał, że to będzie program pronatalistyczny, zwiększy przyrost naturalny. Jako taki program ten poniósł kompletną porażkę. A jako instrument redukcji ubóstwa 500+ jest idiotycznie zaprojektowany, powinien mieć próg dochodowy. Wprowadzenie tego programu i jego utrzymywanie to decyzje polityczne. Ekonomista może je oceniać tylko przez pryzmat tego, jak wpływają na kondycję finansów publicznych. A to z kolei zależy od tego, jak taki instrument jest finansowany.

O to, czy program 500+ należy wygasić, zapytałem niedawno uczestników panelu ekonomistów „Parkietu” i „Rz”. Większość była temu przeciwna. Zarazem inflacja zmniejsza siłę nabywczą tego świadczenia, więc de facto ten program wygasza. Jeśli nie chcemy go likwidować, to waloryzacja jest niezbędna?

Podzielam zdanie większości ekonomistów. Teraz ważne jest moim zdaniem to, abyśmy nie przechodzili na waloryzację automatyczną, o wskaźnik inflacji albo tak, aby utrzymać stosunek wysokości świadczenia do płacy minimalnej. Widzimy, że ten program nie jest dobrze zaadresowany, nie realizuje efektywnie swoich celów. Będziemy mieli większą elastyczność zarządzania kosztami tego programu przez kwotowe, a nie automatyczne, podwyższanie świadczeń.

Ale kwotowa waloryzacja jest uznaniową decyzją polityków, czyli będzie stosowana właśnie jako prezent przed wyborami.

Ależ ten program jest polityczny! Chodzi o to, że nie wiemy, jakie będą inne potrzeby wydatkowe za pięć albo dziesięć lat. Musimy zachować elastyczność decydowania, na co chcemy wtedy zwiększać wydatki.

Czyli teraz jednorazowa waloryzacja 500+ do 800+ jest potrzebna?

A zna pan jakąkolwiek siłę polityczną, poza Polską 2050 i Konfederacją, która jest temu przeciwna? Reprezentacja polityczna naszego społeczeństwa powiedziała, że waloryzujemy. Ekonomista może co najwyżej zastanawiać się, jaki to będzie miało wpływ na stan finansów publicznych. Czy to będzie skompensowane cięciem innych wydatków, czy nie? Jeśli taka waloryzacja będzie prowadziła do wzrostu deficytu sektora finansów publicznych, to może podtrzymywać wysoką inflację. Tak oczywiście być nie musi, jeśli bank centralny się temu przeciwstawi. Wtedy jednak skutkiem będzie niższe tempo wzrostu gospodarczego. Czyli: jeśli indeksacja 500+ doprowadzi do wzrostu deficytów – a teraz tego nie wiemy, skoro nie znamy innych planów budżetowych – to jej konsekwencją będzie wyższa inflacja albo niższy wzrost gospodarczy. Oczywiście, to wszystko przy założeniu, że inne warunki będą niezmienione. Bo może uda się uruchomić KPO i dojdzie do ożywienia w inwestycjach.

Czyli premierowi Donaldowi Tuskowi należy powiedzieć, że jeśli chce podwyższyć świadczenie wychowawcze, to nie może jednocześnie podwoić kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł?

Nie można tak powiedzieć. Może będzie miał inne pomysły na zasypanie tego ubytku w finansach publicznych. Jeśli nie będą powtarzane dopłaty dla rolników i do zakupu opału, a ceny energii i gazu nie będą mrożone, to wydatki zmaleją o dziesiątki miliardów złotych. To oczywiście nie oznacza, że należy te pieniądze wydać na bieżącą konsumpcję. Lepiej byłoby na inwestycje.

Gospodarka krajowa
Niepokojąca stagnacja w inwestycjach
Gospodarka krajowa
Ekonomiści obniżają prognozy PKB
Gospodarka krajowa
Sprzedaż detaliczna niższa od prognoz. GUS podał nowe dane
Gospodarka krajowa
Słaba koniunktura w przemyśle i budownictwie nie zatrzymała płac
Gospodarka krajowa
Długa lista korzyści z członkostwa w UE. Pieniądze to nie wszystko
Gospodarka krajowa
Firmy najbardziej boją się kosztów