Pamiętam jak przed wyborami prezydenckimi na Ukrainie w 2010 r. wielu zachodnich analityków mówiło, że jeśli wygra Wiktor Janukowycz, to przynajmniej będzie więcej stabilności w ukraińskiej gospodarce i polityce. Mijają trzy lata i ta stabilność wydaje się nieuchwytna.
Na dziś sytuacja gospodarcza na Ukrainie nie tylko się nie poprawia, ale jest nawet jeszcze gorsza niż wcześniej. Tym, co najbardziej może niepokoić, jest sytuacja wewnętrzna. Stworzono warunki do pełnej monopolizacji wszystkich sfer produkcji i usług na Ukrainie. Nic się nie poprawi, jeśli nie zostanie zmienione podejście do regulacji gospodarczych. Obecnie największym problemem gospodarki Ukrainy nie jest już światowy kryzys, ale monopolizacja różnych branż oraz brak praworządności – te dwa czynniki, które przekładają się na stagnację, gorsze perspektywy rozwoju kraju oraz pogorszenie wszelkich wskaźników gospodarczych.
Jakie są największe bariery, z którymi musi się zmagać ukraiński biznes?
To przede wszystkim niewłaściwe działanie systemu ochrony prawa. Sądy pracują nie po to, by bronić interesów państwa, ale by ochraniać interesy określonych grup ludzi, którzy niestety uznają swój interes za interes państwa. Ten brak poszanowania dla praworządności jest największą barierą dla rozwoju kraju. Deregulacja, o której mówi się od wielu lat i która zajęła dużo miejsca w programie obecnego prezydenta Janukowycza, jest tylko mydleniem oczu. To walka z korupcją prowadzona tak, aby jej nie zwalczyć. Korupcja nasila się, a jednocześnie dostęp biznesu do źródeł finansowania ogranicza się do spełnienia jednego kryterium: bliskości wobec władzy.
Premier Mykoła Azarow, zanim został szefem rządu, kierował administracją podatkową. Okres jego kierownictwa w tej służbie był źle oceniany przez ukraińskich biznesmenów i został nazwany azarowszczyzną. Czy jego polityka wobec biznesu jest podobnie nieprzyjazna wobec biznesu, jak w czasie, gdy kierował służbami podatkowymi?