Inflacja, wojna i sankcje. To była chyba idealna kombinacja z punktu widzenia notowań surowców?
Zdecydowanie tak. Już pandemia odcisnęła piętno na rynku surowców, natomiast wojna dwóch potęg eksportowych tego rynku i związane z nią sankcje są środowiskiem, w którym rynki surowców w większości przypadków będą kwitły.
W ostatnich tygodniach działo się na tych rynkach bardzo dużo. Najpierw mieliśmy chociażby mocny wzrost cen ropy naftowej. W ostatnich dniach widzimy na tym rynku dynamiczne spadki. To tylko chwilowa korekta czy próba szukania poziomów równowagi?
Rynek zawsze szuka stanu równowagi i normalności. Jest natomiast oczywiste, że przy tego typu wydarzeniach, jak wybuch konfliktu zbrojnego, mamy do czynienia z przereagowaniem. Warto jednak oddzielić skutki krótkoterminowe od długoterminowych. Sam wybuch wojny, niezależnie od rynku, na jaki byśmy nie spojrzeli, nie stworzył jeszcze problemów z podażą surowców. Tak naprawdę problemy pojawią się za jakiś czas i rynek stara się zdyskontować to, co może się wydarzyć. Naturą rynku, szczególnie w czasach postępującej jego automatyzacji, jest to, że zmiany potrafią być gwałtowne. Istotne jest natomiast to, że od strony fundamentalnej ograniczenia dotyczące podaży są niemal pewne i jest to element, który będzie sprzyjał wielu surowcom.