Początek tygodnia przyniósł wstrząsy na rynku miedzi. Ta traciła na wartości, a za przeceną stały dane z chińskiej gospodarki, które okazały się słabsze oczekiwań. To Chiny odgrywają niebagatelną rolę na rynku miedzi. Czy więc poniedziałkowe spadki należy traktować jako poważniejszy sygnał ostrzegawczy?
Lista problemów
Cena miedzi spadała w poniedziałek nawet o ponad 2 proc. W Londynie zbliżyła się do 9,3 tys. dol. za tonę, zaś w Stanach Zjednoczonych do 4,34 USD za funt.
– Produkcja przemysłowa wzrosła w Chinach w lipcu zaledwie o 6,4 proc. r./r., co jest najniższą dynamiką wzrostu od sierpnia zeszłego roku. Oczekiwano wzrostu o 7,8 proc. r./r. przy wzroście w czerwcu na poziomie 8,3 proc. r./r. Spore rozczarowanie widać również po stronie sprzedaży detalicznej czy inwestycji w środki trwałe. Rosnąca liczba przypadków koronawirusa oraz lokalne restrykcje wpływają na ograniczenie aktywności gospodarczej w Chinach – wskazuje Michał Stajniak, analityk X-Trade Brokers.
Warto jednak też zwrócić uwagę, że poniedziałkowe spadki też dobrze wpisują się w nastroje, które panują na rynku miedzi. Od połowy mają to niedźwiedzie mają na nim więcej do powiedzenia, a jak podkreślają eksperci, sytuacja wcale nie wskazuje na jakąś znaczącą poprawę. – Może się okazać, że bez wsparcia władz czy banku centralnego, ożywienie w Chinach w dalszym ciągu może spadać, na co w tym momencie wskazuje wyraźne osłabienie akcji kredytowej. Szczyt dynamiki akcji kredytowej w Chinach był na przełomie lat 2020 i 2021 i obecnie jest najniższa od niemal początku pandemii. Teoretycznie możliwe jest odbicie akcji kredytowej wraz z dalszymi cięciami stopy rezerw obowiązkowych, o czym coraz częściej spekuluje się w kontekście potencjalnych działań Ludowego Banku Chin. W takim scenariuszu spadki na rynku miedzi mogłyby być zatrzymane – uważa Stajniak.