Emisje publiczne kierowane do szerokiego grona inwestorów na podstawie memorandów i prospektów emisyjnych cieszą się rosnącą popularnością. Doskonałym przykładem przewagi kupujących jest lipcowa emisja obligacji Bestu, w której inwestorzy złożyli zapisy ponadpięciokrotnie przewyższające wartość oferty (Best w sierpniu ponowił ofertę, ale zaoferował nieco niższą marżę). Łatwą do przewidzenia konsekwencją jest późniejszy wzrost notowań obligacji po ich wprowadzeniu do notowań na Catalyst.
Sprzężenia zwrotne
Jednak to dopiero początek całego łańcucha wydarzeń. Korzystając z przewagi popytu, emitenci ponawiają emisje i prawie każdy z nich obniża oferowaną marżę. W lipcowej emisji PragmaGo obniżyła wysokość marży o 0,3 pkt proc. w porównaniu z ofertą czerwcową, a i tak popyt przekroczył trzykrotnie wartość emisji. Sukcesy kolejnych emisji przyciągają na rynek kolejnych inwestorów (rośnie także liczba zapisów składanych w kolejnych emisjach) i tak tworzy się prawdziwa spirala – inwestorzy kupują obligacje w obawie, że w kolejnej ofercie warunki znów ulegną pogorszeniu, a emitenci obniżają marże w odpowiedzi na rosnący popyt.
Ale i inwestorzy mają powody do zadowolenia, ponieważ wzrost notowań obligacji na rynku wtórnym może być źródłem dodatkowego zysku, o ile tylko posiadacze obligacji kupionych w ramach zapisów zechcą wystawić je na sprzedaż. Średnia wycena tegorocznych publicznych emisji złotowych to 101,5 proc. Rekordzistką jest styczniowa emisja Vindexusa, notowana powyżej 104 proc.
Gra warta umorzenia
W niektórych przypadkach spadek realnych marż (realnych, czyli uwzględniających wycenę rynkową danej serii) jest na tyle głęboki, że emitenci mogą rozważać przeprowadzenie nowych emisji obligacji po to, żeby wykupić przed terminem starsze i wyżej oprocentowane papiery. Zresztą PragmaGo już to robi. Z 35 mln zł pozyskanych w lipcu 25 mln zł przeznacza na spłatę emisji z kwietnia ub.r., kiedy oferowała jeszcze 5,5 pkt proc. marży. Dziś papiery Pragmy notowane są z 4,2 pkt proc. realnej marży.