To teoretycznie podnosi temperaturę sporu handlowego, choć rynek podchodzi do tej groźby trochę z przymrużeniem oka. Wcześniej już przecież amerykański prezydent wywierał podobną presję na inne kraje, co miało na celu przyspieszenie negocjacji. Rynek zakłada, że podobnie będzie i tym razem. Przestrzeń do spadków z tego tytułu powinna być zatem ograniczona.
Amerykańskie indeksy pozostają blisko szczytów wszech czasów w momencie, gdy wchodzimy w sezon wyników. Na przestrzeni kilku dni swoje raporty opublikują największe banki, spółki technologiczne, przemysłowe i konsumenckie. Dla inwestorów to moment, w którym będą mogli nie tylko zrewidować fundamenty poszczególnych firm, ale także lepiej zrozumieć, jak kształtuje się kondycja amerykańskiej gospodarki w otoczeniu rosnącej niepewności politycznej. Tradycyjnie już jutro zaczniemy od publikacji wyników sektora bankowego, ale już w czwartek swój raport opublikuje Netflix czy TSMC.
Kalendarium makroekonomiczne w tym tygodniu również będzie ciekawe. Jutro bowiem poznamy czerwcowe dane o amerykańskiej inflacji a w piątek wstępny wskaźnik Uniwersytetu Michigan obrazujący również oczekiwania inflacyjne. Zarówno wskaźników z USA, jak i komentarzy przedstawicieli Fed zaplanowanych jest sporo. Ostatnimi czasy rynek coraz bardziej zaczął się skłaniać do cięcia stóp we wrześniu. Prawdopodobieństwo takiego scenariusza wyceniane jest obecnie na 66%.
Na rynku walutowym lipiec to czas odrabiania strat przez amerykańską walutę. Kurs EURUSD znalazł się dziś poniżej 1.17, skąd próbuje odbijać. Zmienność przed jutrzejszymi danymi o inflacji powinna być jednak niewielka. Przez odbicie dolara stracił nieco złoty, a kurs EURPLN podskoczył do 4.26.
Konsolidacja w przypadku notowań żółtego metalu trwa, a jedna uncja wyceniana jest powyżej 3360 USD. Przybliżanie się do obniżki stóp procentowych w USA powinno wspierać jego notowania. W krótszym terminie niepewność polityczna odbija się na jego notowaniach. Ropa sukcesywnie wychodzi coraz wyżej, a baryłka WTI kosztuje już 69 USD.