„Magazyny opierają się pandemii", „E–commerce będzie napędzał branżę", „Fundusze rzuciły się na magazyny" – takie informacje płyną z rynku. Skoro w Polsce jest tak dobrze, dlaczego tak duży nacisk, jeśli chodzi o ekspansję, kładziecie na Niemcy?
Obraz sytuacji rynkowej jest w dużym stopniu zniekształcony. Owszem, nieruchomości logistyczno-przemysłowe radzą sobie w czasie pandemii lepiej niż pozostałe, ale nie przesadzałbym z hurraoptymizmem. Popyt wyhamował względem poprzednich lat i w przyszłym roku będzie podobnie – rozwój rynku magazynowego jest skorelowany z ogólną sytuacją w ekonomii. W tym roku była tylko jedna duża transakcja najmu, wcześniej transakcji rzędu 80–100 tys. mkw. było więcej. Fakty są takie, że rynek będzie rósł, ale w spokojnym tempie.
Magazyny to nie tylko e-commerce, ale i lekka produkcja. Jakie są perspektywy?
W sporym uproszczeniu można powiedzieć, że rynek magazynowy to w trzech równych proporcjach e-commerce, logistyka oraz przemysł lekki. W przypadku e-commerce faktycznie obserwujemy kilkunastoprocentowy wzrost popytu w tym roku, ale to efekt zamknięcia stacjonarnego handlu. On prędzej czy później wróci, kiedy epidemia zostanie opanowana, bo galerie to nie tylko handel, ale i styl życia. E-commerce będzie się rozwijać, ale w spokojniejszym, kilkuprocentowym tempie.
Jeśli chodzi o produkcję, mamy spadek popytu, apetyt inwestycyjny firm zmalał, decyzje o uruchomieniu fabryki zajmują więcej czasu.