Jeśli ktoś miał wątpliwości, że banki centralne to potężne instytucje, po wywołanym przez pandemię Covid-19 kryzysie z pewnością ich już nie ma. Jeszcze na początku 2020 r. wydawało się, że instytucje te mają związane ręce. Większość z nich, przynajmniej w krajach należących do OECD, nie zdołała znormalizować polityki pieniężnej po jej bezprecedensowym złagodzeniu w trakcie poprzedniego kryzysu. Stąd częste były głosy, że banki centralne mają wyczerpane magazynki i nie będą w stanie bronić gospodarek w razie kolejnego wstrząsu. Koronakryzys pokazał, że te obawy były nieuzasadnione. Wprawdzie główną rolę w łagodzeniu jego skutków odegrały tym razem rządy, ale nie byłoby to możliwe bez pomocy banków centralnych. To dzięki nim rządy mogły zaciągać gigantyczne długi bez obaw, że doprowadzi to do wzrostu kosztów ich obsługi.
Nic dziwnego, że siły sprawcze banków centralnych rządy chcą coraz szerzej wykorzystywać. Pomysły na rozszerzenie ich misji, omawiane już od kilku lat, w ostatnim czasie zaczęły być wdrażane. Bank Anglii z początkiem marca dostał zadanie wspieranie dążenia rządu Wielkiej Brytanii do „zrównoważonego rozwoju, zgodnego z transformacją ku gospodarce zeroemisyjnej". Wypełnianie tej misji zacznie od wprowadzenia nowych kryteriów do programów skupu obligacji spółek, co w praktyce może oznaczać obniżenie kosztów finansowania „zielonych" inwestycji. W Europejskim Banku Centralnym w styczniu utworzone zostało centrum ds. zmian klimatu. To preludium do włączenia tej problematyki do rutynowej działalności EBC w perspektywie trzech lat. Z kolei Bank Rezerw Nowej Zelandii (BRNZ) – który był pionierem polityki pieniężnej zorientowanej na utrzymanie inflacji na określonym poziomie, a przez to do dziś odgrywa wśród banków centralnych rolę niewspółmierną do jego gospodarczego znaczenia – od początku marca musi brać pod uwagę wpływ swoich decyzji na ceny nieruchomości, aby wspierać politykę rządu zorientowaną na zwiększenie dostępności mieszkań, w szczególności dla pierwszych nabywców. Nie zmienia to wprawdzie celów BRNZ, którymi pozostają utrzymywanie stabilności cen oraz pełnego zatrudnienia, ale może wpływać na sposób ich realizacji.
Rozmywanie odpowiedzialności
O to, czy także Narodowy Bank Polski powinien otrzymać nowe zadania, zapytaliśmy ponad 50 wybitnych ekonomistów, uczestników panelu eksperckiego „Parkietu" i „Rzeczpospolitej". Odpowiedzi udzieliło 38 z nich. Wnioski? Choć nie brakuje argumentów za zwiększeniem zakresu odpowiedzialności banku centralnego, to większość ekonomistów jest temu przeciwna.
– Moim zdaniem rozwiązanie przyjęte w Wielkiej Brytanii jest rozsądne. Nie przeceniając jego praktycznego znaczenia należy sądzić, że budowanie właściwego klimatu dla dojścia do gospodarki zeroemisyjnej też jest ważne. To swego rodzaju deklaracja wyznawanego systemu wartości. Można się jednak zastanawiać, czy zapis o wspieraniu dekarbonizacji nie byłby zbyt wąski. Powinno raczej chodzić o poparcie dla postępu społecznego zgodnie z celami zrównoważonego rozwoju ONZ – mówi prof. dr hab. Marian Gorynia z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. To jeden z dziesięciu ankietowanych (26,3 proc.), którzy zgodzili się z tezą, że „NBP powinien mieć wśród swoich celów wspieranie dekarbonizacji gospodarki".
Przeciwko temu postulatowi opowiedziało się 21 uczestników (55,3 proc.) szóstej rundy naszego panelu ekonomistów, w tym dziewięciu zdecydowanie przeciwko. Wielu z nich podkreśla, że już teraz – zgodnie z ustawą o NBP – polski bank centralny ma za zadanie wspieranie polityki gospodarczej rządu, o ile nie ogranicza to podstawowego celu: utrzymywania stabilnego poziomu cen. Ten zapis umożliwia wspieranie dekarbonizacji gospodarki oraz innych celów polityki gospodarczej rządu. Wygląda na to, że rolę NBP tak samo postrzega jego prezes prof. Adam Glapiński, który zapowiedział niedawno, że instytucja ta będzie pomagała sfinansować budowę w Polsce elektrowni atomowych. – Dodatkowo NBP ma wśród zadań „działanie na rzecz stabilności systemu finansowego" oraz „działanie na rzecz wyeliminowania lub ograniczania ryzyka systemowego" i także z tymi zadaniami można powiązać dekarbonizację gospodarki – zauważa prof. dr hab. Małgorzata Iwanicz-Drozdowska, kierownik Katedry Systemu Finansowego w SGH.