EUR/USD: Kanał wzrostowy jednak zyskuje na znaczeniu?
AUD/USD: Wsparcie na 1,06 może spełnić swoja rolę, na jakiś czas
Opublikowany wczoraj po południu lepszy odczyt ISM dla usług nie zdołał wyraźnie poprawić nastrojów. Inwestorzy dostrzegli spadek subwskaźnika zatrudnienia, co może (choć nie musi) negatywnie przełożyć się na piątkowy odczyt danych Departamentu Pracy USA– szacunki są dość dobre, a zatem spekulować można głównie na temat słabszego odczytu i dopisywać do niego różne teorie, głównie związane z wpływem drożejącej ropy... Niemniej równie duży wpływ miały słowa greckiego ministra finansów, który stwierdził, że Grecja nie zawaha się użyć klauzuli CAC, jeżeli w czwartek okaże się, że partycypacja prywatnych wierzycieli w operacji PSI może nie przekroczyć zakładanych 90 proc. O tej kwestii wspominałem już w wielu komentarzach z ostatnich dni. Grecy po prostu nie mają już nic do stracenia, o wiele większy problem będzie mieć strefa euro, jeżeli rzeczywiście dojdzie do uruchomienia klauzuli CAC, później być może także płatności z tytułu CDS-ów i poważnych komplikacji z drugim pakietem pomocowym, co może skończyć się ogłoszeniem przez ten kraj faktycznego bankructwa 20 marca. Dzisiaj światło dzienne ujrzał raport Instytutu Finansów Międzynarodowych (IIF), w którym zwraca się uwagę, iż chaotyczne bankructwo Grecji będzie wymagać poważnego wsparcia tamtejszego sektora bankowego, ale przede wszystkim będzie poważnym problemem dla ECB i peryferiów strefy euro. To w pewnym sensie zwiększa napięcie przed czwartkiem, kiedy to dowiemy się jaki odsetek prywatnych wierzycieli przystąpił do programu PSI. Wprawdzie wczoraj przedstawiciele największych banków dali do zrozumienia, iż wezmą udział w programie, to jednak wszystko rozbija się o nastawienie niektórych spekulacyjnych funduszy hedge, które nabyły greckie papiery od banków za „grosze" z myślą o potencjalnych zyskach wynikających ze wspomnianych płatności z tytułu CDS. W efekcie liczyć się będą „ułamki procent", na co zwracałem uwagę już w piątkowym raporcie. Reasumując, niepewność utrzyma się do czwartku, chociaż wydaje się, że warto w tej kwestii przyjąć podejście delikatnie optymistyczne, niż popadać w skrajny pesymizm. O wiele większym problemem, niż Grecja mogą za kilka (kilkanaście) miesięcy stać się Hiszpania i Portugalia. Zwłaszcza, że europejscy politycy raczej nie będą w stanie dogadać się w kwestii zwiększenia funduszy ratunkowych EFSF i ESM (na co zwracałem uwagę we wczorajszym raporcie ). Stracą też wiarygodność po tym, jak nowy prezydent Francji (a będzie nim najprawdopodobniej Francois Hollande) zacznie domagać się zmian w nowym pakcie fiskalnym, a Komisja Europejska będzie podzielona w kwestii „karania" Hiszpanii za brak skutecznych działań w kwestii wyraźnej obniżki deficytu.
EUR/USD: Kanał wzrostowy jednak zyskuje na znaczeniu?
Wczorajsza sesja, a także przebieg notowań dzisiaj rano, pokazały, że średnia ze 100 sesji (1,3168), oraz kilkutygodniowy kanał wzrostowy (1,3180) mogą w krótkiej perspektywie wybronić EUR/USD przed zakładanym na najbliższe dni spadkiem w okolice 1,3030-80. Nie można jednak powiedzieć, że popyt jest silny – dowodem tego byłoby dopiero wyjście ponad wczorajsze maksimum na 1,3240. W takiej sytuacji bardzo silnym oporem byłyby okolice 1,3280-90 wyznaczane przez szczyty z I połowy lutego. Ich naruszenie w tym tygodniu należy uznać za mało prawdopodobne.
Kluczowe wsparcia: 1,3180; 1,3168; 1,3158; 1,3144; 1,3110; 1,3080; 1,3030