Sam indeks WIG-banki tracił nawet 10 proc., oddając miesiące wzrostów. I to wszystko działo się jednego dnia, w tygodniu, który do piątku był udany dla GPW i wydawało się, że tym, co ewentualnie może zatrząść rynkiem, jest wystąpienie szefa Fedu na sympozjum w Jackson Hole.
Ministerstwo Finansów zapewniło jednak lokalne Jackson Hole, ogłaszając windfall tax dla banków. Nie jest tak, że było to zupełnie niespodziewane. Polska 2050 postulowała go już od dłuższego czasu, ale do tej pory nie miała siły przebicia. Teraz jednak najwyraźniej, po wyborach prezydenckich i mało widocznych efektach rekonstrukcji rządu, trzeba dbać o przetrwanie koalicji. A także o budżet, który napięty jest do granic możliwości. Tymczasem wydatki zbrojeniowe mają rosnąć i z czegoś trzeba je finansować. Jednym ze źródeł ma być właśnie dodatkowy podatek dochodowy od sektora bankowego. CIT ma w przyszłym roku wynieść dla sektora 30 proc., w kolejnych latach ma spadać. Tylko w 2026 r. MF planuje dodatkowo pozyskać z tytułu tego podatku 6,5 mld zł, a w sumie przez kilka lat ponad 20 mld zł.
Analitycy oceniają wpływ zmian jednoznacznie negatywnie, przede wszystkim dlatego, że skala opodatkowania jest dużo większa niż się spodziewano. Teoretycznie jednak, 10-procentowy spadek banków to trochę za dużo, jednak to częste zachowanie rynku w momentach paniki. Nie oceniałbym tego jako nieracjonalnego. Część kapitału zagranicznego może stawiać krzyżyk na polskich aktywach z racji rosnącego ryzyka fiskalnego. Skoro można opodatkować jakiś sektor wyższym podatkiem, to czemu ograniczać się tylko do jednego? Część kapitału, który w piątek odpłynął z sektora bankowego, może prędko na GPW nie wrócić.
Osobiście wydaje mi się, że podatek na banki tej skali jest trochę na wyrost, aby nie serwować kolejnych już takich niespodzianek i zgasić pożary w koalicji. Jednocześnie, podwyżki akcyzy, opłaty cukrowej czy wreszcie opodatkowanie sektora bankowego dosyć łatwo jest społecznie wytłumaczyć i nie musi być postrzegane jako podnoszenie podatków dla ogółu społeczeństwa. Jednak, w przypadku podatku bankowego, właśnie tym jest, bo z pewnością sektor będzie chciał sobie to rekompensować wyższymi opłatami za usługi, w tym w marżach udzielanych kredytów.
Banki powinny próbować po tej przecenie podnosić się – wciąż oferują atrakcyjne mnożniki i wysokie stopy dywidendy. Jednak to będzie raczej mozolne wspinanie się, a przebicie szczytów może być ciężkie. Podobnie i na szerokim rynku, gdzie przez kolejne tygodnie żywa będzie obawa o dalsze takie podatkowe niespodzianki.