Coraz większą część w strukturze zadłużenia zajmują krajowi inwestorzy instytucjonalni i indywidualni. Zagranica schodzi na boczny tor, ale czy możemy obyć się bez większego zaangażowania zewnętrznych funduszy?
Siła gospodarstw domowych
Ubiegły kwartał dla krajowego rynku obligacji rozpoczął się nadzwyczaj dobrze, w oczekiwaniu na rychłe cięcie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Rentowność papierów dziesięcioletnich osunęła się w kilka dni o około 0,5 pkt proc., zbliżając się chwilami nawet do 5,1 proc. Maj i czerwiec upłynęły pod znakiem przeceny papierów skarbowych. W zeszłym miesiącu oprocentowanie obligacji dziesięcioletnich na moment wróciło nawet do poziomu z końca marca. Udana końcówka czerwca sprawiła jednak, że fundusze dłużne uniknęły strat, a słabszy maj był tylko korektą rewelacyjnych wyników z kwietnia.
Ogółem jak najbardziej możemy mówić o „roku obligacji” Pierwsze fundusze dłużne po blisko sześciu miesiącach zaczynają przebijać nawet 7-proc. stopy zwrotu, a patrząc na średnie stopy zwrotu musiałoby dojść do katastrofy, żeby ten rok ostatecznie okazał się słabszy dla inwestorów od poprzedniego.
Choć w maju i czerwcu dochodowość obligacji rosła (ceny spadały), to i tak jest sporo niższa od poziomów z zamknięcia ubiegłego roku. We wtorek po południu oprocentowanie papierów dziesięcioletnich sięgało 5,4 proc. wobec 5,88 proc. z końcem grudnia 2024 r. I wiele wskazuje na to, że ceny polskich papierów skarbowych powinny rosnąć w II połowie roku. Rynek liczy na kontynuację cięć stóp procentowych wraz ze spadającą inflacją. Najbliższe posiedzenie RPP już w tym tygodniu, aczkolwiek rynek tym razem nie spodziewa się zmiany wysokości stóp.