Krótszy tydzień na warszawskiej giełdzie wlał w serca inwestorów lekką nutkę niepewności. O ile w środę WIG20 zaliczył spadek przez efekt odcięcia dywidendy od Orlenu, to już w czwartek byki napotkały na większe problemy.

Czytaj więcej

MF: rząd opodatkuje banki. „Wiemy, że sektor ma w tej chwili bardzo wysokie zyski”

Giełda czeka na Trumpa i Putina

Później przyszło kolejne uderzenie w postaci inflacji producenckiej w Stanach Zjednoczonych, która okazała się wyraźnie wyższa od oczekiwań i stawia pod znakiem zapytania wrześniową obniżkę stóp w Stanach. Odczyt ten popsuł nastroje na Wall Street, a przez to i GPW w drugiej części dnia pogłębiła straty. WIG20 tracił nawet ponad 2 proc. Do tego nad rynkami ciążył też temat rozmów na temat zawieszenia czy też zakończenia wojny na Ukrainie. Biorąc pod uwagę te elementy, a także fakt zbliżającego się długiego weekendu, raczej nie dziwi fakt, że inwestorzy nie chcieli zostawać z akcjami na ten czas i zamykali część pozycji. W poniedziałek rynki mogą obudzić się bowiem w zupełnie nowej rzeczywistości i to, co działo się w czwartek czy też w poprzednich dniach, może nie mieć już większego znaczenia. Na brak emocji raczej nie będziemy mogli narzekać.

Tak, jak widać było odwrót od polskich akcji, tak samo kapitał odpływał w czwartek od złotego. Tutaj głównym motorem napędowym tego ruchu okazała się amerykańska inflacja, która umocniła dolara na światowym rynku. Również jednak i rynek walutowy z uwagą będzie śledził to, co wydarzy się na Alasce podczas rozmów Trumpa z Putinem.

Czytaj więcej

Amerykańska inflacja uderzyła w złotego