Panie profesorze, czy w ciągu ostatnich dwóch tygodniu przyszła panu do głowy myśl, że to już koniec bitcoina?
Krzysztof Piech: Tak. I to nie po raz pierwszy. Uważam jednak, że od strony technologicznej nic się w bitcoinie nie zmieniło i z tego punktu widzenia, nie ma żadnego uzasadnienia dla trwającego spadku notowań. Uważam więc, że bitcoin przetrwa, ale po jakich cenach będzie sprzedawany, to już jest inna sprawa. Niestety, ale przekleństwem kryptowalut jest to, że ich popularność jest przede wszystkim związana z ceną, a nie z tym, ile faktycznie osób używa tego na co dzień i jakie te projekty przynoszą korzyści gospodarcze.
Jednak pojawiło się ostatnio kilka negatywnych informacji i zastanawiam się, czy są one na tyle istotne, by „wykończyć" bitcoina, czy jest to po prostu, kolejny, cykliczny etap trwającej od roku bessy?
Mamy do czynienia z kumulacją kilku niekorzystnych wydarzeń w tym samym czasie. Najpierw pojawiła się ostra krytyka rynku ze strony znanego ekonomisty Nouriela Roubiniego. Potem SEC aktywnie zaczął „temperować" projekty ICO, uznając że są to oferty publiczne, a nie były przeprowadzane zgodnie z regulacjami dotyczącymi takich ofert. Do tego doszedł hard fork bitcoin cash, powstanie bitcoin SV i wojna o hash. A jak wiadomo wszelkie zmiany mocy obliczeniowej stojącej za bitcoinem, mają przełożenie na kurs. Do tego doszła jeszcze kwestia rozliczeń podatkowych, bo coraz więcej urzędów skarbowych może już uzyskiwać dane z giełd kryptowalutowych i inwestorzy muszą się rozliczać.