Jeszcze tydzień temu wydawało się, że konflikt zbrojny między Izraelem a Iranem może doprowadzić do gwałtownego wzrostu cen ropy, a w konsekwencji powrotu nawet dwucyfrowej inflacji, tymczasem w ciągu zaledwie tygodnia obraz zmienił się diametralnie.

Nieoczekiwana, ale zdecydowana interwencja USA na Bliskim Wschodzie spowodowała, że w ciągu zaledwie kilkudziesięciu godzin doszło do porozumienia w sprawie zakończenia konfliktu, choć wydaje się, że to bardzo poprawne określenie kapitulacji Iranu. Cena baryłki ropy bardzo szybko spadła do poziomów sprzed konfliktu i wróciła do trwającego od trzech lat trendu spadkowego. Przynajmniej tymczasowo zniknął z horyzontu scenariusz, który mógł wpłynąć znacząco na wzrost cen na całym świecie.

Niedługo po zakończeniu konfliktu premier Tusk ogłosił przedłużenie zamrożenia cen energii co najmniej do końca 2025 r. Takie decyzje zawsze są pozytywnym sygnałem dla rynku, co również powinno zmniejszyć ryzyko niespodziewanego wzrostu inflacji powyżej przewidywanej ścieżki. Wspomniane wydarzenia i niższe od oczekiwanych odczyty z ostatniego tygodnia (dotyczące wzrostu płac, wzrostu zatrudnienia, produkcji przemysłowej, sprzedaży detalicznej czy inflacji PPI) sugerowałyby, że RPP powinna przynajmniej rozważyć obniżkę stóp na lipcowym posiedzeniu. Wydaje się, że – biorąc pod uwagę aktualny obraz sceny politycznej – to się nie wydarzy i zapewne najbliższej obniżki możemy się spodziewać dopiero we wrześniu, kiedy to już obraz makroekonomiczny nie pozostawi RPP większego wyboru.