Taki sposób wnioskowania stosuje Heiner Flassbeck, autor „10 mitów kryzysu". Z celnych niekiedy spostrzeżeń wyciąga kompletnie fałszywe wnioski.
Flassbeck, do końca ub.r. przez niemal dekadę główny ekonomista Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD), twierdzi, że w myśleniu o gospodarce, zamiast zdrowego rozsądku, dominują fałszywe dogmaty. Jedyną zdroworozsądkową doktryną jest zaś według niego keynesizm. Dlaczego? Chyba dlatego, że Flassbeck jest keynesistą, a przecież w swoim mniemaniu myśli zdroworozsądkowo. Większość innych ekonomistów jest według niego zaślepiona ideologią i pozbawiona zdolności do logicznego myślenia. Co ciekawe, taka postawa charakteryzuje zdaniem Flassbecka ekonomię głównego nurtu. Czyżby Krugman, Stiglitz i Blanchard do głównego nurtu nie należeli? A przecież to keynesiści pełną gębą. Tego typu dziur w argumentacji autora nie brakuje. Ale też trudno się dziwić, bo mówimy o broszurze rozdętej do rozmiarów książki.
Choć Flassbeck, który zarzuca innym ekonomistom dogmatyzm, sam jest skrajnie stronniczy, nie zawsze się myli. Trudno odmówić mu racji, gdy rozprawia się z twierdzeniem, że banki centralne ekspansywną polityką pieniężną na pewno doprowadzą do inflacji. Albo gdy wskazuje, że zadłużanie się rządów nie zawsze jest złe. Tyle że Flassbeck demaskuje „mity", których prawie nikt nie wyznaje. Z kolei poglądy, które rzeczywiście mają zwolenników, najpierw przeinacza, aby łatwiej było je zbić. Mimo to nie odnosi powodzenia, bo zamiłowanie do „zdrowego rozsądku" prowadzi go często na manowce. Twierdzi na przykład, że zbyt luźna polityka pieniężna nie mogła być przyczyną kryzysu, bo gdyby tak było, to nie można by jej też zastosować jako głównego leku na ten kryzys. A przecież kaca niektórzy też leczą alkoholem. Po prostu trzeba go przyswoić więcej niż wcześniej. Inna kwestia, że na dłuższą metę to wcale nie pomaga, czego niemiecki ekonomista nie dostrzega. Wbrew Keynesowi, który twierdził (choć niekonsekwentnie), że stymulowanie gospodarki metodą zwiększania podaży pieniądza jest jak „próba utycia na drodze zakupu większego paska".