ADAM KALKUSIŃSKI

Wood & Company

Przez poprzednie trzy tygodnie polski rynek wykazywał stosunkowo niewielką korelację z rynkiem Nasdaq, najpierw silnie spadając z obawy o kondycję złotego, a potem w przyśpieszonym tempie, odrabiając straty po serii korzystniejszych publikacji makroekonomicznych. Od połowy zeszłego tygodnia inwestorzy (nie tylko polscy) znów próbują z wyprzedzeniem odgadywać ruchy na indeksach amerykańskich. Wsłuchując się w zagraniczne komentarze można odnieść wrażenie, że, paradoksalnie, pesymiści boją się, że rynek tak szybko jednak nie spadnie, natomiast optymiści dopuszczają możliwość dalszych spadków Nasdaq w najbliższym czasie do poziomu około 3000 punktów, na którym to poziomie znów uaktywnią się instytucjonalni kupujący wierząc w ?miękkie lądowanie? ekonomii mimo kolejnych obniżek stóp procentowych. Efektem tego są niskie obroty, najniższe od dobrych kilku miesięcy, co jeszcze bardziej utrudnia prognozowanie ruchów rynku jako takiego. Jak zwykle w takiej sytuacji milczą nasi analitycy fundamentalni. Mimo klarowania się obrazu makroekonomicznego oraz dużych cen zmian akcji w ostatnim czasie, co samo w sobie stanowi podstawę do zmian rekomendacji, nie są oni skłonni do wydawania nowych analiz. Wyjątek stanowią jedynie brokerzy zaangażowani w plasowaniu nowych emisji, zwłaszcza Netii. Nie zarzucając nic samej spółce, dziwi trochę, że analitycy wyceniający akcje na 190 złotych zapominają jednocześnie o Elektrimie, którego 500 tysięcy abonentów telefonii komórkowej jest wycenianych niżej niż niecałe 300 tysięcy stacjonarnych klientów Netii.